sobota, 27 września 2014

6

Witajcie!

Wróciłam, natchnienie przyszło, napisałam.
Z góry od razu przepraszam za wszystkie błędy, ale moja Beta jest na urlopie.
Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie za tak długą przerwę.
Przepraszam jeszcze raz i zapraszam do czytania.
Zou.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



~ Pamiętnik ~




Drogi Ronaldzie!
Podobnie jak Harry wiesz, że jestem osobą dociekliwą i mimo, że może chciałeś się przede mną ukryć, wiem gdzie się teraz znajdujesz. Martwi mnie to, doskonale wiesz jakie to niebezpieczne. Bardzo bym chciała zrozumieć Twoje intencje, które nakazały Ci zgłosić się do służby Specjalnych Sił Aurorskich. Na myśl o tym, co musisz tam przechodzić, co robić i na, co patrzeć ściska mi się serce. Po wydarzeniach w Hogwarcie miałam nadzieję, że wojna nigdy nas już nie dosięgnie, że będziemy bezpieczni. Ty wyszedłeś jej naprzeciw, mimo że najwięcej z nas wszystkich wycierpiałeś. Przepraszam za swoje monotonne wygłoszenie, ale to wszystko składa się w jedną wiarygodną dla mnie całość. Nie jestem głupia Ronaldzie, zdaję sobie sprawę z tego, że zrobiłeś to, gdyż ja wyjechałam. Na tę myśl, czuję jak wszystko się we mnie rozpada na miliony kawałków. Zrobiłabym wszystko, żebyś był bezpieczny, nie dawaj mi proszę powodów do zmartwień i wróć. Proszę...
Hermiona G.
           
            Jeszcze raz przebiegł wzrokiem po delikatnym piśmie swojej byłej dziewczyny. Widział na pergaminie kropelki łez, chociaż wątpił, czy nie są to przypadkiem krople od napoju. W jego głowie jak zwykle pokazała się piękna postać Gryfonki, śmiejącej się i dokazującej. Sam nie wiedział, co ma myśleć o swoich uczuciach, był zagubiony, ale dzięki miejscu, w którym się teraz znajdował, budował sobie skorupę. Powoli uczył się ukrywać emocje, wyciszać, zapominać. To dawało mu siłę do walki i było jak lek na złamane serce.
            Gdy kolejny raz spojrzał na list napiął wszystkie mięśnie i schował go delikatnie do koperty. Odłożył do szuflady, z której również wyjął mały zwitek pergaminu. Naskrobał na nim jedno zdanie i przywiązał do nóżki sowy, poczym wypuścił ją przez okno.

~*~

            Następny tydzień zleciał, nim ktokolwiek zdążył się zorientować. Hermiona dumna z siebie oddała wszystkie prace i zaliczyła pierwsze egzaminy z najwyższymi wynikami, prócz zajęć praktycznych w prosektorium. Starała się raczej o tym nie myśleć zwłaszcza, że teraz czekała ją tygodniowa przerwa. Po wyjściu z budynku pożegnała się ciepłym uściskiem z Amber, która dzisiaj wyjeżdża do rodziny, do Georgii.
- Uważaj na siebie. - Mulatka obdarzyła Gryfonkę ciepłym uśmiechem i ścisnęła mocno dłoń.
- Będę, ty również.
- Do zobaczenia za tydzień.
- Spokojnej podróży! - zawołała jeszcze, gdy odchodziła i pomachała wesoło w jej kierunku. Wzięła głęboki oddech i ruszyła spokojnie w stronę centrum miasta. Mijała mnóstwo turystów, sama w pewnym sensie czując się jak oni. Rozmyślając nad wstąpieniem do biblioteki i wypożyczeniem kilku książek, weszła do supermarketu, gdzie zrobiła zakupy na kolejne kilka dni. Zadowolona wyszła i nie wiedzieć czemu do jej głowy kolejny raz podczas ostatnich dni, wkradł się Malfoy. Wywróciła teatralnie oczami i szybkim krokiem przemierzyła główną jezdnię. Mogłaby przysiąc w duchu, że podczas wszystkich egzaminów była przez niego uważnie obserwowana. Za każdym razem napotykała jego wzrok, a dziwny zbieg okoliczności sprawiał, że nawet kończyli o tej samej porze! Według niej, był to szczególny absurd, o który chciała go oskarżyć, natomiast nigdy nie napatoczył się wtedy, gdy tego chciała. Aż do tego momentu.
- Do diaska! - Warknęła patrząc na rozsypujące się pomarańcze w pobliskim parku. Siatka, a raczej jej pozostałości powiewała wesoło na wietrze, zupełnie  nie odzwierciedlając humoru Gryfonki. Westchnęła ciężko i dyskretnie mruknęła zaklęcie zmniejszająco-zwiększające i zaczęła zbierać rozsypane owoce.
- Jeszcze dwa - usłyszała obok siebie i stanęła jak wryta. Wysoki blondyn o mlecznej karnacji, w krótkich dżinsowych spodenkach i szarym t-shircie wyciętym w serek, o imieniu Draco, podawał jej cytrusy.
- Na miłość boską, Malfoy! - Syknęła zabierając mu pomarańcze i piorunując wzrokiem. Zamrugał szybko powiekami, widocznie zaskoczony.
- Czy ty nigdy nie dasz mi spokoju? - Wyparowała, nim zdążyła przetrawić to, co powiedziała. W duchu zaklęła i ugryzła się w język.
- Nie gorączkuj się tak Granger - powiedział nad wyraz spokojnie i przeczesał palcami włosy.
- Co ty tu robisz? - Zapytała niezbyt uprzejmie, jakby go obwiniając.
- O ile mi wiadomo, ten park jest publiczny, mogą po nim chodzić wszyscy, ile im się żywnie podoba.
- A ty oczywiście dziwnym trafem jesteś tutaj wtedy, kiedy ja!
- Hm... najwyraźniej - odparł lakonicznie. Zmrużyła groźnie powieki, a mijająca ich obok pani z dzieckiem, zmierzyła dziwacznym spojrzeniem.
- Cóż, w takim razie ogromnie panu dziękuję - burknęła i odwróciła się na pięcie. Nie minęło kilka sekund, a usłyszała za sobą jego głos.
- Co powiesz na kawę?! - Zanim umysł przetrawił te cztery słowa, zdążyła przejść jeszcze kilka kroków, nim stanęła jak wryta, ledwo utrzymując siatki w rękach. Zamrugała szybko powiekami i łyknęła ogromny haust powietrza. Odwróciła się z ogromnie podejrzaną miną i zmierzyła blondyna badawczym spojrzeniem.
- Co ty knujesz?
- Dlaczego od razu coś takiego sugerujesz? - Zdziwił się, lecz w duchu toczył ogromną walkę z własną godnością.
- Nie wiem, co ci łazi po głowie, Malfoy. Jednak nie licz na to, że zrobię coś, co ma związek z tobą. Chyba nauka do egzaminów przysporzyła ci problemy z myśleniem, zrób sobie przerwę, bo totalnie ci na mózg padnie - odparła swoim dumnym tonem i odwróciła się kolejny raz szybko maszerując w stronę akademika.
- Granger zapomnij o tej tandetnej propozycji na kawę.
- Chryste, MALFOY! - Warknęła odwracając się kompletnie wyprowadzona z równowagi. Nie wiedziała czy tak właśnie działa nachodzenie kogoś, czy jej nerwy są spowodowane, przez blond fretkę.
- Co chcesz zrobić z tymi pomarańczami? - Zapytał zupełnie z innej beczki wprawiając ją w osłupienie. Zamrugała kilkakrotnie wpadając na pewien plan.
- Sok pomarańczowy.
- Cudownie, pomogę ci - odparł szybko zabierając jej siatki. Już miała krzyknąć na niego i coś mu zarzucić, ale ugryzła się w język i powoli ruszyli w kierunku jej mieszkania. W myślach rodziła się panika i determinacja jednocześnie, a mózg pracował na najwyższych obrotach, myśląc nad dziwnymi zamiarami blondyna. Gdy znaleźli się w środku, czuła się bardzo dziwacznie goszcząc go, o zgrozo, już po raz drugi w swojej oazie.
- Postaw te siatki na blacie - zarządziła i odstawiła torbę na krześle. Usiadła spokojnie na kanapie i ku jej zadowoleniu, Malfoy uczynił po chwili to samo. Jej szybkie i zwinne ruchy, powinny w tym momencie dostać nagrodę Nobla. Rzuciła się na niego, przewracając go na podłogę i przygważdżając do ziemi swoim ciałem. Okrakiem siedziała mu na brzuchu, a magią niewerbalną związała dłonie i ręce. W myślach przywołała do siebie różdżkę i flakonik z bezbarwną cieczą.
- Co ty u licha wyrabiasz?! - Zdziwił się, siląc z linami.
- Nie próbuj się wydostać, bo to na nic, Malfoy. Wiesz, co to jest? - Zapytała przewiercając go wzrokiem i pokazując flakonik.
- Veritaserum - odparł zimnym tonem, zachowując powagę.
- Cudownie. Teraz wyśpiewasz mi pięknie czego ode mnie chcesz.
- To jest zakazane, Granger.
- Co ty nie powiesz, Malfoy - zakpiła i odkorkowała butelkę, łapiąc chłopaka za policzki.
- Poczekaj! - Krzyknął, gdy już miała to przechylać. Spojrzała na niego mrużąc gniewnie powieki. Miała serdecznie dosyć jego wymówek, kłamstw i wszystkich historyjek, które wymyślał.
- Masz pięć sekund - rzuciła.
- Wiem jak to wygląda, uwierz mi w cale nie mam ochoty mieć z Tobą do czynienia, działasz mi tak samo na nerwy, jak ja Tobie. Nie pytaj się mnie o powód, bo i tak ci nie powiem, a jeżeli użyjesz tego na mnie. - Tu wskazał na flakonik. - Zgłoszę to do Akademii, z której zostaniesz wyrzucona. - Jego ton był tak stanowczy i przekonujący, że Hermiona odesłała buteleczkę na miejsce. Nie potrafiła w głowie przetworzyć jego wypowiedzi, to wszystko było dla niej jednym wielkim żartem. Przyjechała do Francji, gdzie miała oderwać się od szarej rzeczywistości w Londynie, zrobić coś dla siebie, odseparować się od znajomych twarzy. Jak na razie ma same problemy i to jeszcze z największym wrogiem wszechczasów. To wszystko było tak absurdalne, że aż sama nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje.
- Granger, lecisz na mnie? - Te słowa sprowadziły ją natychmiastowo na ziemię. Spojrzała na niego z oburzeniem i prychnęła. Mimo to na jej twarzy wykwitł czerwony rumieniec, za co przeklinała się w duchu.
- Nigdy w życiu.
- To czemu tak na mnie siedzisz? - zapytał. Zdezorientowana, uświadomiła sobie, że dalej siedzi na chłopaku okrakiem. Szybko wstała i zrobiła kilka kroków w tył. Blondyn usiadł na dywanie i przeczesał palcami i tak już rozczochrane włosy, śmiejąc się pod nosem. Gryfonka była tak zażenowana i wkurzona, że przymknęła powieki, starając się uspokoić nerwy.
- To robimy ten sok? - spytał jak gdyby nigdy nic. Uniosła brew i przechyliła lekko głowę w bok. Ten człowiek zaskakiwał ją z sekundy na sekundę. Przed chwilą mówił, że nie ma najmniejszej ochoty z nią przebywać, a teraz co?
- Nie wyobrażam sobie ciebie robiącego sok pomarańczowy.
- Wątpisz w moje umiejętności kulinarne? - Zdziwił się i podniósł do pozycji stojącej. Automatycznie musiała zadrzeć głowę do góry. Ta cała sytuacja sprawiła, że śmiała się już sama z siebie. Ze swojej głupoty, z tego, że w ogóle z nim rozmawia.
- Owszem. - Jej głos był stanowczy i lekko zawistny. Blondyn uśmiechnął się ironicznie i podszedł do sokowirówki.
- To patrz i się ucz - oznajmił. Hermiona usiadła przy stoliku i uważnie przyglądała się poczynaniom blondyna. Starała się nie myśleć o tym, że właśnie największy frajer wszechczasów, Ślizgon i śmierciożerca krząta się po jej kuchni i to z własnej nieprzymuszonej woli. Albo przymuszonej? Była już tak zakręcona, że nawet nie miała siły o tym myśleć. Zachowanie Malfoya było dziwaczne, raz ją wyzywa, drugi raz jest milusi. Raz ratuje jej życie a drugi raz o mało, co przez niego nie ląduje w szpitalu. Facet pełen sprzeczności. Pokręciła lekko głową i wstała, podchodząc do blatu.
- No i co, panie kucharzu? - zapytała ironicznie, zaglądając do sokowirówki.
- Jeden ruch i gotowe! - zawołał, włączając przycisk miksowania. Gdy sok był gotowy, przelał go do dwóch wysokich szklanek, które wcześniej przygotował i jedną podał Hermionie.
- Nie dodałeś tutaj nic, gdy nie patrzyłam?
- Za kogo mnie uważasz? - To pytanie odnosiło się niby do tematu, jednak Hermiona załapała aluzję. Spuściła delikatnie głowę i uchylając się od pytania wzięła łyk soku. Słodko kwaśny smak wlał się do gardła, tworząc w jej przełyku krainę miodem płynącą. Nie mogła uwierzyć, że to mu się udało.
- Naprawdę dobre.
- Lepiej niż dobre. - Stwierdził i wypił do dna. Granger ponownie usiadła przy stoliku i spojrzała na blondyna, który wszystko posprzątał za pomocą czarów.
- Jesteś jedną wielką sprzecznością - wyznała.
- Ty też, Granger. - Pokręciła przecząco głową.
- Nie tak jak ty.
- Och, byś się zdziwiła.
- No nie wiem.
- Ta dyskusja nie ma sensu - stwierdził i znowu przybrał na twarz swoją posępną minę. Brązowowłosa spojrzała na niego pytająco.
- Co? - Zdziwił się jej głębokim spojrzeniem, z którego można było odczytać dosłownie wszystko.
- Zastanawiam się w dalszym ciągu, co tu robisz.
- Chciałem ci zadać nurtujące mnie pytanie - wyznał i usiadł naprzeciwko niej.
- Skoro i tak rozmawiamy już, jak na neutralnych warunkach, to mogę chyba się zgodzić.
- Możesz, możesz - zapewnił ją. Wzięła głęboki wdech i zachęciła go dłonią do mówienia.
- Czujesz coś jeszcze do Weasleya? - To pytanie można interpretować na kilka różnych sposobów. A nawet trzeba. To samo zrobiła Hermiona, już po tym, jak pozbierała całą szczękę z podłogi.
- Wiesz, co Malfoy? Nie rozumiem po co ci to wiedzieć. Nigdy nie obchodził cię mój los, nie interesowały cię moje sprawy, aż do ostatnich kilku tygodni. Staje się to naprawdę dziwne, a ja nie lubię dziwnych sytuacji. Tym bardziej, że wiesz jak to wygląda. Takie pytania są nie na miejscu - powiedziała, spoglądając mu w oczy. Draco od razu zorientował się o czym myśli jego towarzyszka.
- Nie podrywam cię, Granger. Na głowę jeszcze nie upadłem. Powiedzmy, że kierują mną czysto ciekawskie przekonania. - Patrzyli sobie w oczy, czując jakieś dziwne wyładowania atmosferyczne wokół siebie. Granger pokręciła w końcu przecząco głową i wzniosła oczy do nieba.
- I tak ci nie odpowiem.
- Gryfoni zawsze byli uparci - burknął.
- Nie zegniesz mnie tym - odparła, dalej będąc nieugiętą. Chłopak wywrócił oczami i wstał, przeciągając się. Z tylnej kieszeni spodni, wyjął kluczyki do swojego auta.
- Na mnie już pora - powiedział i ruszył w kierunku drzwi. Granger z powodów zwykłej kultury, przynajmniej tak to sobie tłumaczyła, ruszyła aby go odprowadzić. Gdy był już jedną nogą za drzwiami, odwrócił się jeszcze na chwilę i spojrzał w jej brązowe oczy.
- Chcesz się przejechać? - zapytał, znowu ni z gruszki ni z pietruszki. Granger wypuściła ze świstem powietrze.
- Masz rozdwojenie jaźni?
- Niby czemu?
- Nie lecę na takie podrywy, Malfoy - westchnęła.
- Nie podrywam cię, Granger.
- Odpowiedź dalej brzmi: nie - odparła krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
- I tak jeszcze mnie dzisiaj oczekuj - rzucił na odchodne.
- Co?! Jak to?! Malfoy! - Krzyczała za nim, ale zniknął na schodach jej bloku. Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Co to miało być? Cała ta sytuacja z pomarańczami, rozmową? Była w szoku. Nigdy, przenigdy nie rozmawiała normalnie z Malfoyem, a teraz powodem tego były cytrusy! Pokręciła głową i ruszyła do mini gabinetu, chcąc powrócić chociaż na chwilę do nauki i oderwać się od myśli o blondynie.

~*~

            Aprylin właśnie stała przed lustrem, poprawiając raz jeszcze swoje długie, brązowe włosy. Jej duże niebieskie oczy, okalane wachlarzem ciemnych rzęs wydawały się być smutne. Od kilku dni nie mogła zrozumieć swojego zachowania, nie wiedzieć czemu czuła się bardzo dziwnie, nic ją nie cieszyło. Zgasiła światło w łazience i na boso po dużych kaflach ruszyła do garderoby. Przygotowany i wyprasowany zestaw wisiał na wieszaku. Ciemne dżinsy z przecieranymi dziurami, czarna koszulka z białym nadrukiem liczbowym. Do tego białe, bez sznurowadeł trampki, czarna narzutka, beżowa torba i złote dodatki. Różdżkę wsadziła za pasek w spodniach i ruszyła schodami na dół. Z kuchni chwyciła jabłko i już miała wychodzić, kiedy w drzwiach pojawił się Paul.
- Wychodzisz? - spytał zdziwiony, patrząc na zegarek, który pokazywał siódmą trzydzieści. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Tak, chcę pomyśleć, a później jeszcze muszę wejść do studia.
- Kiedy kończysz?
- Ostatnią sesję mam we wtorek, a później już tylko wszystko poskładam do kupy i wysyłamy - odparła spokojnie i wyjęła z torby okulary przeciwsłoneczne.
- No dobra, uważaj na siebie - uśmiechnął się i dźgnął ją delikatnie palcem w bok. Pocałowała go w policzek i wyszła na świeże powietrze. Kilka sekund później teleportowała się do centrum Paryża. Zarzuciła torebkę na ramię i ruszyła spokojnie do swojej ulubionej kawiarni Strada Cefe. Skręciła w odpowiednią ulicę i po trzech stopniach wspięła się do drzwi. Zapach świeżo zmielonej kawy i pysznego ciasta otulił ją przyjemnie. Ruszyła uśmiechnięta do lady.
- Dzień dobry, Aprylin! To co zawsze? - zapytał przemiły starszy pan, właściciel restauracji, który zawsze chętnie zagadywał czarownicę w wolnych chwilach. Uwielbiała z nim rozmawiać, zawsze mogła liczyć na jego dobrą radę, mądre słowo.
- Dzień dobry, Franco. Dzisiaj zamiast ciasta jagodowego, poproszę z morelami.
- Tak jest. Co u ciebie? - spytał, gdy zaczął przygotowywać duże latte z podwójnym mlekiem.
- Powoli jakoś leci, ostatnimi czasy nie mam na nic humoru - wyznała i usiadła na wysokim krześle.
- A czemu to? Ty przecież zawsze byłaś jedną z najbardziej zorganizowanych i wesołych osób, jakie znam!
- Nie ostatnio - westchnęła.
- Poznałaś kogoś? - Jego ton głosu był tak ciepły, że aż nie mogła w to uwierzyć. Franco nie był czarodziejem, jednak czasami miała wrażenie, że czyta jej w myślach. Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Chyba można tak powiedzieć - wyrzuciła wreszcie z siebie.

~*~

            Draco wszedł do niewielkiego mieszkanka swojego celu udręczeń i zapalił światło. Sam nie wiedział, co tu robi, co chce przez to wszystko osiągnąć, ale ostatnimi czasy spodobało mu się dręczenie jej. Rozejrzał się po kuchni, ale nie zauważył niczego, co by go zainteresowało. W salonie również nie ujrzał Gryfonki, więc ruszył w stronę sypialni. Ona również była pusta. Gdy szedł w kierunku łazienki, cienki strumień światła zwrócił jego uwagę. Uchylił drzwi do małego pomieszczenia, które oświetlała jedynie słaba lampka. Brązowowłosa leżała na biurku, trzymając w ręku pióro, a przed nią i pod nią było pełno notatek. Draco w pewnej chwili parsknął śmiechem, chcąc wywinąć jej ciekawy numer, ale coś go zatrzymało. Niewielkich rozmiarów notes, lub zeszyt leżał na samym krańcu stolika. Blondyn podszedł do niego i poczuł dziwnie emanującą magię od tego czegoś. Gdy wziął to do ręki nic nie poczuł, podobnie jak otworzył na pierwszej stronie. Jego oczy powędrowały do cienkich i zgrabnych liter, które układały się w dwa słowa. "Hermiona Granger" . Zaciekawiony otworzył następną stronę, a to co przeczytał, wzbudziło w nim nieznane mu dotąd uczucie.

03 września 1991 rok
Hogwart

            Hogwart jest śliczny, myślałam, że po przeczytaniu tylu ksiąg o nim, już nic mnie zaskoczy. Jestem przeszczęśliwa, że mogę tutaj być z różnymi czarodziejami, czerpać wiedzę od innych, mądrzejszych nauczycieli. Jeszcze dwa miesiące temu zastanawiałam się jak będzie wyglądało moje życie w nowej szkole, do której przenieśli mnie rodzice. Zawsze lubiłam się uczyć, zwłaszcza przedmiotów ścisłych, ale opinia o tej szkole mnie przerażała. Poza tym, gdy byłam tam na zakończeniu roku, ludzie nie wydawali się być mili. Teraz jestem zupełnie gdzie indziej, jestem zupełnie inną osobą. Do teraz nie mogę w to uwierzyć, najśmielsze marzenia nie podpowiadałyby mi o tym, że świat Magii może istnieć. Kocham magię.



20 września 1991 rok

Hogwart
            Nauczyciele są naprawdę wspaniali, zajęcia są ciekawe, ale natłok nauki jest o wiele większy niż w mojej zwykłej szkole. Poznałam mnóstwo ciekawych osób, między innymi Harry'ego Pottera. Przeczytałam już na jego temat wszystkie książki, ale nie wydaje się być taki, jak go opisują. Chciałabym go poznać, ale obawiam się skutków tego, nie wydaje się być normalny. Poza tym, trzyma się z Ronem Weasleyem. On jest naprawdę dziwny...
            Dzisiaj Seamus wysadził pół sali na zajęciach z eliksirów. Nie rozumiem jak można być tak mało oczytanym w tej dziedzinie i wygadywać takie bzdury jak on. To naprawdę przerażające.
            Ślizgoni nie wydają się być mile nastawieni, zwłaszcza starsi...


15 październik 1991 rok

            Nienawidzę Ślizgonów. Nienawidzę Weasleywa. Nienawidzę wszystkich. Pragnę być w domu, tam czułam się bezpiecznie...


31 październik 1991 rok

            Gorszego dnia już chyba w historii Hogwartu nie mogło być. Spotkanie z Trollem nie należy do najprzyjemniejszych, wręcz przeciwnie. Czuję, że wreszcie zrobiłam coś dobrze, wzięcie na siebie całej winy może choć trochę oczyści moją kartę. Różne chodzą pogłoski po szkole na mój temat. Nigdy się tym zbytnio nie przejmowałam, jednak gdy wszyscy się na ciebie patrzą wilkiem, coś to musi złego oznaczać. Głupia nie jestem...
           

        Draco czytał przeróżne strony, wertując pamiętnik i wybierając te, które zwróciły jego uwagę. Był bardzo zdziwiony z jakim zapałem Gryfonka opisywała swoje dnie, uczucia, przeczucia. Jak notowała wszystko związane z poszukiwaniami Nicolasa Flamela, jak opowiadała o trójgłowym psie, egzaminach, wypadach do Hagrida i o zgrozo, tej felernej wyprawie do Zakazanego Lasu. Dziwił się jeszcze, że nie użyła wobec niego przez cały ten czas ani jednego złego słowa. Zawsze wyrażała się "Ślizgoni", aż wreszcie trafił na jedną ze stron, która była dziwnie brudna, jakby od kropli.


16 październik 1992 rok

NIENAWIDZĘ GO! Nienawidzę z całego serca, jest cynicznym, podłym, tlenionym dupkiem! Wstrętny śmieć! Napuszony goguś, pupilek tatusia. Pieprzony Draco Malfoy! Jak można kogoś nazywać szlamą, nie wiedząc nawet, co to słowo oznacza. Myśli, że jak ma pieniądze i wpływowego tatusia to mu wszystko wolno. Jest zwykłym pajacem, ulizanym dupkiem! Nie rozumiem sama siebie, po co dałam się mu sprowokować. Harry  miał rację, on i cała jego rodzina mają coś na sumieniu. Ja wiem, co. Wiem kim on naprawdę jest, mimo, że zgrywa takiego cwaniaka. Wiem o nim więcej niż może mu się wydawać, ale nigdy więcej nie pozwolę, żeby nazwał mnie szlamą. Nie wstydzę się swojego pochodzenia, kocham swoich rodziców i nigdy w życiu się tego nie wyrzeknę. Nie ze względu na tego parszywego dupka.


25 grudnia 1993

            Wspominałam już, że nienawidzę Malfoya? Oh, nie? Owszem, z całego serca. Napuszony cwaniak, przez którego od samego początku są problemy. To naprawdę śmieszne obrażać innych, jeśli samemu nie jest się w niczym lepszym. To boli, bardzo. "Szlama", to słowo stało się już nawykiem każdego Ślizgona, nie byłoby dnia, gdybym tego nie usłyszała na korytarzu, ale co mnie to obchodzi? Żaden z nich nie dorównuje mi nawet do pięt, chcą jedynie napompować swoje ego, bo czują sie nie dowartościowani, przez swoich rodziców-Śmierciożerców i zazdroszczą mi inteligencji.

18 kwiecień 1994

            Pustka, tak bardzo chciałabym go zobaczyć...



             Draco przerwał intensywne czytanie, ponieważ Hermiona poruszyła się znacznie. Szybko zamknął pamiętnik i odłożył go na swoje miejsce. Jego oddech był nierówny, a dziwne uczucie ogarnęło całe jego ciało. Spojrzał jeszcze raz na śpiącą dziewczynę i poczuł odrętwienie w dłoniach. Wzdrygnął się przypominając wszystkie obelgi, które kątem oka widział na różnych stronach, skierowanych w jego osobę. 
            Pochylił się nad nią i najdelikatniej jak mógł wziął ją na ręce i przeniósł do sypialni. Szczelnie przykrył kołdrą i patrzył jeszcze przez chwilę jak śpi. Trzask teleportacji, sprawił że Hermiona drgnęła i otworzyła powieki. Zamrugała kilkakrotnie rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu, a do jej nozdrzy doszedł znajomy jej zapach perfum. Nie miała jednak siły myśleć, co się wydarzyło, dlatego zamknęła powieki i znowu zmorzył ją sen. 

wtorek, 12 sierpnia 2014

Patronus II


Nigdy nie chciałam tego robić, zawsze uważałam, że jak coś już zaczynam to muszę dać radę to skończyć. Niestety na daną chwilę, nie potrafię wyskrobać ani jednego słowa do opowiadania Amore Dramione. Wiem, że Was zawiodłam, ale już od dłuższego czasu nie potrafię nic wymyślić. Przychodzi mi to z ogromnym trudem i dlatego, ta decyzja jeszcze bardziej boli. Coraz częściej uświadamiam sobie, że to był zły pomysł na historię, nie tak dobrany jak miało być na początku. Jak na razie, blog zostaje zawieszony do odwołania. Jeśli w przyszłości przyjdzie wena na tego bloga, to naprawdę tu wrócę, bo kocham to opowiadanie jak każde inne. 

 Podczas, gdy żadne nowe pomysły na Amore się nie zrodziły, ja tworzyłam coś zupełnie odmiennego od tej historii. Dostałam nagłego olśnienia. Wizja nowej historii od A do Z jest w mojej głowie i nawet spora część na komputerze. Długo zastanawiałam się nad tym, czy ją opublikować, miałam wiele wątpliwości, ale dzięki poradom La Tua Cantante i moim kochanym K&H decyzja zapadła. Powstał nowy blog, na którego chciałabym wszystkich serdecznie zaprosić. Jestem cała w nerwach, ponieważ nie wiem, co o nim powiecie, jeśli w ogóle oczywiście znajdziecie czas, żeby tam wejść. Nie chcę Wam więcej mącić tutaj, dlatego zapraszam na: http://magic-dramione.blogspot.com/ . Jeśli się tam znajdziecie, proszę o opinię i komentarze. 



Ściskam, Zou. 
 

wtorek, 29 lipca 2014

Liebster Award

Gorąco dziękuję Jess za nominację, bardzo mi miło :). 

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ''dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

PYTANIA:

1.     Kto jest Twoim idolem? Dlaczego?

Generalnie rzecz biorąc, nie mam idola. Jestem indywidualistką, czerpię inspirację z innych ludzi, to oczywiste, jednak nie upodabniam się do nikogo, ani nie staram się w ten sam sposób zachowywać. Jednakże mogę śmiało powiedzieć, że jednym z moich mędrców i osób, na które się wzoruje jest mój brat. 

2.     Jaki byłby Twój patronus?

Z pewnością puma. 

3.     Ulubiona zabawka w dzieciństwie?

Pluszowy miś od mojego taty. Do dzisiaj zajmuje godne miejsce obok mnie w łóżku.

4.     Gdyby nie dramione to o jakiej parze mogłabyś pisać?

Ciężkie pytanie, ponieważ mam dużo ulubionych par. Z pewnością Ginny i Blaise, Harry i Ginny, Fred i Hermiona, Hermiona i Harry. Myślę, że to są moje granice :). 

5.     Ulubiony film i dlaczego?

Mam mnóstwo ulubionych filmów, do których wracam niejednokrotnie. Oczywiście od dzieciństwa jestem zakochana w "Król Lew" i "Shrek", ale tylko pierwsza część. "Harry Potter" ponieważ to była moja pierwsza saga, którą przeczytałam zanim obejrzałam pierwszą część. Oczywiście i to i to podbiło moje serce i uważam, że J.K Rowling jest jedną z najwspanialszych pisarek na świecie, a już z pewnością oddaję wielkie pokłony jej wyobraźni. "Igrzyska Śmierci" za pomysł i realizację 3/4 tego, co jest w książce. "To tylko seks" - nie wiem ile razy oglądałam już ten film, ale gdy mam zły humor, albo humorki puszczam to i napawam się świetną grą Kunis i Timberlake'a :) Dla mnie jest to film, na każdy dzień! "Szybcy i wściekli" wszystkie części i w zasadzie jest to film, na którym dorastałam. Mam dwóch starszych braci i to z nimi właśnie go oglądałam. Kocham szybką jazdę i samochody dzięki częściom Fast. :) "Nietykalni" bo to była jedna z tych komedii na której śmiałam się i płakałam na raz przez cały film. "Nigdy w życiu" bo zawsze oglądam go z mamą i zawsze tak samo się śmiejemy. Poza tym jest tam dom z bali, który sama chciałabym w przyszłości mieć. "Nad życie" bo naprawdę płakałam i uwielbiałam Agatę Mróz. I oczywiście trailer "50 twarzy Greya".
Hm... pewnie mogłabym wymieniać tak jeszcze godzinami, dlatego podam jedynie tytuły, dlatego że bardzo je lubię. "Krzyk"; "Shutter Widmo"; "Kiedy dzwoni nieznajomy"; "Paranormal Activity"; "Step up"; "Street Dance"; "Riddick"; "I że cię nie opuszczę"; "Dear John"; "Jump Street"; "Kod da Vinci"; "Świat w płomieniach"; "Trzy metry nad niebem" i wiele, wiele innych :) .

6.     Z jakim bohaterem książkowym się utożsamiasz?

Nie potrafię utożsamić się z żadnym bohaterem, zawsze któryś się czymś ode mnie różni. 

7.     Co najbardziej lubisz w prowadzeniu bloga?

To, że mogę puścić wodze wyobraźni i pokazać ludziom, że jest na świecie ktoś tak bardzo pokręcony, żeby tworzyć tak dziwne rzeczy, jak ja. 

8.     Co sprawia Ci największe trudności?

Poranne pobudki.

9. Czy jest coś co zmieniłabyś w swoim życiu? Jeśli tak, to co?

Inny profil w liceum, bo teraz pewnie starałabym się dostać na Medycynę, albo na biochemię, a tymczasem jestem na kierunku Prawo :).

10. Najfajniejszy prezent jaki dostałaś na urodziny?

Samochód od moich kochanych braci, zegarek od chłopaka i miesięczny kurs angielskiego w Londynie od moich rodziców. - To na osiemnastkę. 

11. Ideał chłopaka? <3

Wysoki brunet, dobrze zbudowany, brązowe oczy i kwadratowa z pięknym uśmiechem. Innymi słowy, mój M. <3


 MOJE PYTANIA: 

1. Ulubiony aktor?
2. Ulubiona książka?
3. Najlepszy moment w życiu?
4. Motto życiowe?
5. Jakie szaleństwo chciałabyś doświadczyć kiedyś w życiu (lub jakie doświadczyłaś?)
6. Dlaczego akurat piszesz bloga?
7. Kraj, który chciałabyś zwiedzić?
8. Bohater książkowy, w którym jesteś zakochana?
9. Co chciałabyś robić w przyszłości?
10. Co Cię najbardziej denerwuje?

NOMINUJĘ:


poniedziałek, 14 lipca 2014

5

      
Zanim przejdziecie do czytania rozdziału, chciałabym Wam o czymś moi drodzy powiedzieć. Po pierwsze, chciałabym podziękować tym osobom, które skomentowały poprzedni rozdział, ale sześć komentarzy to był dla mnie szok. Długo myślałam nad dodaniem piątki i dalej nie wiem, czy to słuszny krok. Jest mi przykro, bo widzę, że wchodzicie i czytacie, ale nie chce się Wam skomentować. Jestem kolejną blogerką, która walczy o komentarze, a nad rozdziałami pisze długi tekst, którego połowa nie przeczyta, aby coś wskórać. Nie chcę się powtarzać, ale powiem jedno. Zawiodłam się na Was, a tym którzy są i zawsze będą dziękuję z całego serca. Zapraszam do czytania i komentowania.
Rozdział zabetowała Naele, bardzo Ci dziękuję.




~ Roztargnienie ~



   
       Rozejrzał się speszony po korytarzu i z niebezpiecznymi ognikami w oczach stanął jego najciemniejszej części, tak aby nie zostać, broń Merli nie, zauważonym. Wyjął z kieszeni wibrujące urządzenie mugolskie, przeciągnął po dotykowym ekranie zieloną strzałkę i przytknął do ucha, uważnie się skupiając. Zmarszczył brwi nie słysząc nic, oprócz szumu.
- DRACO?! - Piskliwy głos Astorii sprawił, że wzdrygnął się i odsunął telefon na kilkanaście centymetrów od ucha.
- Nie drzyj się tak, słyszę cię - warknął i rozejrzał się gorączkowo.
- Gdzie jesteś?! Miałeś po mnie przyjechać...
- Małe komplikacje, poczekaj pół godziny, kup sobie coś, no nie wiem, kobieto... - westchnął zrezygnowany, słysząc jej kolejną napaść nerwicy. Przeczesał włosy palcami.
- Nie tak się umawialiśmy Draconie! - Jej głos w dalszym ciągu był podwyższony, jakby bała się, że jej nie usłyszy.
- Za pół godziny czekam na ciebie w galerii. Parking na dachu, bez dyskusji - warknął zirytowany jej próbą władczości.
- Masz telefon, kochanie. Zawsze możesz zadzwonić i mnie poinformować - zaszczebiotała, łagodniejąc. Wywrócił oczyma i rozłączył się, o ile stukanie kilkakrotnie w ekran można tak nazwać. Zrezygnowany brakiem reakcji mugolskiego urządzenia, wsadził je z powrotem do kieszeni dżinsów. Przeklinał Astorię za ten cholerny pomysł używania takiego badziewia. Uważał, że było to kompletnie nie potrzebne, a jego rodzinna tradycja została przez to gówno naruszona. Usiadł z powrotem na krześle w poczekalni i założył ręce na piersi. Oderwał się na chwilę od tego, co działo się właśnie w szpitalu, aby spokojnie przemyśleć kilka spraw. Dzisiejszego wieczoru, oprócz natrętnej Astorii, musiał jeszcze wejść na chwilę do swojej pracy, aby później móc pouczyć się do egzaminów, które miał już w przyszłym tygodniu. Nigdy nie miał problemów z nauką w Hogwarcie, starał się mieć jak najlepsze stopnie, poza tym od wyników zależało samopoczucie ojca w wakacje i to, jak je spędzi, dopóki nie ukończy siedemnastu lat. Prychnął pod nosem, nawet gdy stał się pełnoletni, dalej był pod kontrolą władczego ojca i jego idola-Voldemorta. W jego głowie odezwał się cichy głosik, napominający o rywalizacji. To prawda, uśmiechnął się na wspomnienie tego, jak bardzo chciał pokonać Hermionę Granger w ocenach. Jeden jedyny raz mu się to udało, chociaż nie na długo, ponieważ jego miejsce najlepszego ucznia z eliksirów zajął później Potter, dzięki tej śmiesznej książce Snape'a. Westchnął pocierając twarz dłońmi. O czym ja w ogóle myślę? Wziął głęboki oddech i już miał ponownie zanurzyć się w myślach, gdy jego oczom ukazał się poobijany ciemnoskóry przyjaciel.
- No wreszcie - burknął. Zabini zmierzył go jedynie spojrzeniem i ruszyli do wyjścia.
- Możesz mi wyjaśnić, co to za akcja w tym posranym ministerstwie?! - Żachnął się, gdy wsiedli do sportowego Audi, arystokraty. Blondyn założył na nos czarne Ray Bany i ze spokojem wyjechał z parkingu.
- Mamy pewne niedokończone sprawy z ministrem.
- Niedokończone sprawy z ministrem?! - zironizował zszokowany. - W co ty pogrywasz?
- Blaise, uspokój się - westchnął Draco i ruszyli w kierunku posiadłości blondyna.
- Jak mam się uspokoić, skoro widzę, że ty kolejny raz pakujesz się w jakieś bagno! Ledwo co wyszedłeś z Azkabanu, masz na karku Pottera, a teraz jeszcze to! - zawołał, wyliczając na palach. Nie panował nad swoimi emocjami z jednego prostego względu. Obiecał sobie i jego matce, że będzie go pilnował i nie dopuści do drugiej podobnej sytuacji. Draco już kilka razy w swoim życiu otarł się o śmierć i to nie tylko z własnej głupoty. Zabini był nie tyle co zdenerwowany, on był zwyczajnie wkurwiony.
- Nie musisz się o nic martwić, mam wszystko pod kontrolą - odpowiedział niezwykle opanowanym głosem.
- Kurwa, Draco!
- Powinieneś mi podziękować, że nie zostałeś zawieszony w prawach aurorskich - syknął, również się irytując.
- Wielkie, kurwa dzięki. Teraz mi powiesz? - zapytał wytrącony z równowagi.
- Nie i nie pytaj się o to.
- Zajebiście!
- Też tak myślę - odparł Draco i w samochodzie zapanowała cisza. Przez kolejne dwadzieścia minut żaden z nich się nie odezwał, a gdy tylko znaleźli się na pięknym podwórku posiadłości Malfoya, Zabini wystrzelił z samochodu i wpadł do domu, trzaskając drzwiami. Draco westchnął cicho i z piskiem opon wyjechał z powrotem, kierując się do galerii po swoją niedoszłą narzeczoną.

~*~


            Nastała sobota, a wraz z nią piękny, upalny dzień. Hermiona z uśmiechem robiła zakupy na ogromnym targu nieopodal centrum Paryża. Uwielbiała świeże owoce i warzywa, więc widząc różnokolorowe jedzenie wyłożone w skrzynkach, jeszcze delikatnie mokre od rosy albo obsypane piaskiem, nie mogła się oprzeć, aby nie zrobić tu zakupy. W jej materiałowej siatce na zakupy znajdowały się już pomidory, papryka, ogórki, kalarepa, szparagi, pietruszka, czosnek, bazylia, koper, cebula czerwona, brokuły. Nie mogła się powstrzymać też od nagromadzenia owoców, więc skutkiem tego było przyniesienie do domu pomarańczy, ćwiartki arbuza, melona, kilka jabłek, kiwi, truskawek, malin, cytryn i czereśni. Sama nie wiedziała, kiedy to wszystko skonsumuje, ale jej podświadomość mówiła sama za siebie, że czas zacząć zdrowo się odżywiać. Gdy rozpakowała już zakupy, usiadła do biurka i zabrała się za pisanie listu do Ronalda, który to zaczęła wczoraj wieczorem, jednak łzy i spazmatyczne szlochanie nie pozwoliły jej na dokończenie go. Dzisiejszego poranka czuła się już o wiele lepiej, a emocje nie górowały już nad ciałem.
            Niezwykle zadowolona z siebie i swojego koktajlu, który udało jej się stworzyć piętnaście minut temu, zasiadła przy biurku w drugiej sypialni i zabrała się za czytanie potrzebnych materiałów do pracy końcowej. Miała na to jeszcze mnóstwo czasu, jednakże jej dokładność i nawyki ze szkoły nie pozwalały na odłożenie tego na później. Z westchnieniem dopiła orzeźwiający napój i usłyszała dzwonek do drzwi. Podniosła wzrok znad właśnie przeglądanych materiałów z prosektorium i zmarszczyła brwi. Nie umawiała się dzisiaj z nikim, więc wizyta jakiegoś gościa była dla niej zaskoczeniem. Ruszyła do wejścia, szybko zerkając w lustro i poprawiając włosy. Jej oczom ukazał się wysoki brunet z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.
- Logan! - Pisnęła zadowolona i przytuliła go delikatnie na powitanie. Chłopak wszedł do środka, najwyraźniej rozluźniony i zdjął buty. Przeszli do salonu, a Hermiona nie mogła przestać się uśmiechać.
- Mi też miło cię widzieć, Herm.
- Co cię sprowadza?
- Chyba sumienie - westchnął. Gryfonka uniosła zaskoczona brwi.
- Nie bardzo rozumiem.
- Cóż, muszę przyznać, że nasze ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych. - Zrobił znaczącą minę. - A ja się później nie odzywałem i jest mi z tego powodu cholernie głupio. - Granger przez krótką chwilę chciała mu przyznać rację, ale ugryzła się w porę w język i uśmiechnęła się dobrodusznie.
- Nie mówmy o tym Logan. Muszę przyznać, że brakowało mi rozmów z tobą.
- Mi z tobą też.
- Napijesz się czegoś?
- Myślę, że nie zdążymy - odparł, zerkając na zegarek. Zdziwiła się marszcząc brwi.
- A czemu? - zapytała zaciekawiona. Chłopak spojrzał na nią z chłopięcym uśmiechem i wyszczerzył zęby. Z kieszeni czarnej marynarki wyjął podłużny bilet. Hermiona przez chwilę się mu przyglądała, aż w końcu sobie przypomniała.
- Teatr!
- Dokładnie tak, panno Granger.
- Zupełnie zapomniałam!
- Zauważyłem - parsknął i pokręcił głową na jej roztargnienie.
- Och, nie pamiętam, gdzie włożyłam swój bilet - mruknęła lekko zażenowana i podrapała się po głowie. Logan uśmiechnął się jeszcze szerzej i nagle w jego dłoni pojawił się drugi.
- Co ty byś beze mnie zrobiła...
- Też się zastanawiam - odparła i oboje się zaśmieli. W ekspresowym tempie zdążyła wciągnąć czarną, rozkloszowaną spódnicę i stalową koszulę mgiełkę, a z szafy odkopać pantofle na delikatnym obcasie. Do torebki wrzuciła jedynie potrzebne rzeczy i dziesięć minut później stali już pod przeogromnym Teatrem Marigny. Ruszyli spokojnym krokiem do środka, trzymając się pod ramię. Weszli przez pięknie, zdobione drzwi do groźnie wyglądającego wnętrza. Nie korzystając z szatni, udali się od razu do sali, w której miał się odbyć spektakl. Pokazali bilety, które pracownik teatru rozerwał i weszli zajmując odpowiednie miejsca. Było mnóstwo ludzi, więc Hermiona nie czuła się skrępowana.
- Gotowa?
- Oczywiście. - W tym samym momencie zgasły światła, a do ich uszu dotarł piękny dźwięk grany na pianinie.

~*~


            Siedziała na drewnianym parapecie, wyglądając za okno. Słońce chyliło się ku zachodowi, tworząc niebiańską otoczkę z bladoróżowych i pomarańczowych barw. Złota kula delikatnie i powoli znikała na horyzoncie, tworząc mozaikę na niebie. Bladoniebieski kocyk otulał jej nagie nogi, a za duża koszulka zwisała z jednego ramienia. Pięknie pachnąca latte ogrzewała jej dłonie owinięte bandażami. Prawie niewidoczna zmarszczka pojawiła się na czole, gdy rozmyślała i wspominała o wypadku. Ogromna gula ściskała jej gardło, a łzy cisnęły się do oczu. Nigdy więcej nie chciałą wspominać upiornej inkwizycji mugolskiej policji ani pobytu w mugolskim szpitalu, gdzie chcieli założyć jej kołnierz ortopedyczny. Wzdrygnęła się na wspomnienie tych absurdalnych pomysłów. Po wyjściu na własne życzenie, udała się od razu do szpitala czarodziei, gdzie podali jej substancje lecznicze i nic nie kazali zakładać prócz bandaży. Wywróciła teatralnie oczyma i wzięła głęboki łyk kawy, próbując wymazać tym razem z pamięci te duże, brązowe oczy, które przeszyły ją na wskroś, gdy próbowała mu pomóc. Starając się o tym nie myśleć, zsunęła się z dużego parapetu, a koc opadł na podłogę. Ruszyła przez przytulny pokój do schodów i lekkim krokiem zeszła na dół. Znalazła się w kuchni i odstawiła kubek do zlewu, wdychając głęboko powietrze. Dlaczego ciągle o nim myślisz, głupia? Zapewne, gdyby mnie zobaczył, to sam by mi jeszcze przyłożył. Wzdrygnęła się ponownie i zbeształa się za te myśli. Powinna zapomnieć o tym cholernym wypadku i o tym chłopaku, którego potrąciła. Miała szczęście, że ta sprawa nie poszła nigdzie dalej. Starając się odgonić myśli, usiadła nad albumem ze swoimi zdjęciami i rozpoczęła pracę nad nimi.

~*~


- Blaise, długo się tak  będziesz dąsać? - zapytał Draco, wchodząc do salonu i stawiając na ziemi torby z zakupów Astorii. Ciemnoskóry uniósł swoje czujne spojrzenie znad jakiegoś pisemka, obrzucił przyjaciela chłodnym spojrzeniem i wrócił do czytania. Blondyn wywrócił oczyma i poszedł do kuchni, wyjmując z lodówki schłodzoną whisky. Nalał sobie do kwadratowej szklanki i wrzucił cztery kostki lodu. Nie patrząc nawet na swoją narzeczoną, ruszył do gabinetu. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i wyjął telefon komórkowy ze spodni. Przyjrzał się temu urządzeniu raz jeszcze, ale pokręcił z dezaprobatą głową i odłożył go do szuflady. Zabrał się za papierkową robotę, która piętrzyła się na jego biurku. Posiadanie własnej firmy, zwłaszcza tak szybko rozwijającej się, nie należało do najprostszych zadań. Nie narzekał jednak, zawsze lubił mieć pieniądze i zawsze je miał. Jednakże myśl, że miałby siedzieć w domu i nic nie robić, przyprawiała go o mdłości. Dlatego też może tak bardzo uparł się żeby zainwestować w coś swojego, a dodatkowo zrobić kurs. Kurs... Nagle przypomniał sobie o Granger, i nie wiedzieć czemu, poczuł dziwne mrowienie w dłoniach. Ta dziewczyna doprowadzała go do wściekłości, jednak musiał przyznać nawet sam przed sobą, że ostatnie wydarzenia trochę zmieniły jego stosunek do byłej Gryfonki. Sam nie wiedział jak bardzo, jednak zauważył zmiany, których może nawet i ona nie zauważyła...
            Stukot dziobania w szybę przywrócił go do rzeczywistości. Zdał sobie sprawę, że kiedy tak myślał, szklanka z whisky zatrzymała mu się w pół drogi do ust. Pokręcił głową z roztargnieniem i ruszył do okna, wpuszczając białą sowę. Uniósł wysoko brew, ale wziął do ręki kopertę i dał się ptaku napić wody. Usiadł na fotelu i zaczął czytać treść listu.

Malfoy!
                        O ile mnie pamięć nie myli, to według naszej umowy (niezawartej nigdzie) powinieneś mieć oko na  Hermionę, a nie w spokoju popijać whisky. Nie irytuj mnie takim zachowaniem, bo gotowy osad do ministra  leży w mojej szufladzie...
                        Hermiona wysłała dzisiaj list do Rona, w którym zawarła,
że chce się z nim spotkać. Wiem jaka jest i nawet jeśli jej mówiłem, żeby dała mu spokój i nie odzywała się do niego, nie posłuchała. Wiem też, że jeżeli sobie coś postanowiła to to zrobi, a uwierz  mi, to nie jest dobry moment na tego typu spotkania. Proszę Cię,  Draco, zwiększ czujność nad Hermioną, dowiedz się, kiedy ma zamiar pojechać do Rona, wybadaj  całą sytuację i najlepiej, jakbyś nie spuszczał jej z oka. Umowa dalej nas zobowiązuje, nie zapominaj.
Harry Potter

            Gniewnie zmarszczył brwi i szybko wypił całą zawartość szklanki, czując przyjemne palenie w gardle. Niech cię szlag, Potter! Warknął w myślach i rzucił pergamin na biurko masując skronie. Niby jakim cudem mam jej nie spuszczać z oka? W co ja się, kurwa wpakowałem... Zirytowany do granic możliwości, wstał zostawiając papiery do wypełnienia i ruszył do swojej sypialni. Po drodze spotkał Astorię, która ochoczo zarzuciła mu ramiona na szyję i uśmiechnęła się jednoznacznie.
- Astorio, nie mam teraz czasu... - westchnął i położył jej rękę na biodrze, aby ją odepchnąć, jednak kobieta źle odebrała jego zamiary. Przylgnęła do niego całym ciałem i złożyła na jego szyi delikatny pocałunek. Bądź co, bądź Draco lubił takie zabawy, a Astoria była w tym naprawdę niezła.
- Naprawdę muszę coś załatwić - mruknął. Brunetka nie dawała za wygraną i otarła się o jego męskość. To podziałało jak płachta na byka. Blondyn od razu cały się spiął, a w głowie obliczył, że minęły już prawie dwa tygodnie bez seksu. Nie mogąc się powstrzymać, położył drugą dłoń na biodrze swojej narzeczonej, dając jej zielone światło. Uśmiechnęła się tryumfująco i powoli wsunęła mu palce w blond włosy, mrucząc rozkosznie.
- Nie miałeś ostatnio ochoty, Draco...
- No nie - odparł, starając się zachować jak najwięcej spokoju.
- Tęskniłam za naszymi zabawami - mruknęła mu tuż koło ucha i przygryzła płatek. Tego było za wiele, blondyn zsunął dłonie na jej tyłek i mocno go ścisnął. Uniósł ją szybko tak, że obejmowała go nogami w pasie i ruszył pędem do sypialni. Zamknął drzwi na klucz i wyciszył magią niewerbalną. Rzucił na łóżko rozpaloną kobietę. Uśmiechnęła się, lubieżnie oblizując usta. Dopiero teraz przyjrzał się, co miała na sobie. Czerwona sukienka do połowy uda i wysokie, czarne czółenka. Nie obchodziło go teraz nic, owładnęło nim pożądanie. Pociągnął ją za dłonie, tak aby usiadła i szybkim, sprawnym ruchem pozbawił jej czerwonego kawałka ubrania. Została w samej czarnej, koronkowej bieliźnie. Buty szybko wylądowały na podłodze, podobnie jak jego koszula dzięki sprawnym palcom brunetki. Gdy zabierała się za jego spodnie, on całował jej szyję i dekolt, co chwilę wysłuchując przepełnionych pożądaniem jęków. Podniecał się z każdym następnym dźwiękiem, więc nim zsunął spodnie, pozbył się koronkowego stanika, uwalniając sporych rozmiarów piersi. Zaczął je ściskać i muskać, doprowadzając ją tym do szaleństwa. Piszczała, gdy je ssał i przygryzał, wbijała paznokcie w plecy, co jeszcze bardziej go podniecało. Gdy już sam nie mógł wytrzymać, zsunął błyskawicznie spodnie i bokserki. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma i dalej się uśmiechała. Przejechał dłonią po jej brzuchu, a następnie po jej najczulszym miejscu. Gdy włożył w nią dwa palce, wygięła plecy w łuk i zaczęła rozkosznie jęczeć. Nie dał jej tej satysfakcji i po chwili mocno wbił się w nią, wypełniając całą. Już nie dla jej, ale swojej przyjemności zaczął się szybko i sprawnie poruszać. Czuł w sobie wzbierający wybuch, jednakże poczekał, aż jego towarzyszka dojdzie pierwsza. Po jej cichym krzyku sam spełnił swoje pragnienia. Głośno oddychając, opadł na nią i wciągnął głośno powietrze. Brunetka oplotła wokół niego dłonie i mocno go przytuliła. Po kilku minutach bezruchu wyszedł z niej i od razu wstał. Przeczesał palcami włosy i mrugnął do niej. Uśmiechnęła, się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Co teraz? - zapytała cicho.
- Jeszcze ci mało? - Zdziwił się. Zaśmiała się, oblizując usta i kiwnęła głową.
- Wychodzę - odparł, lodowatym głosem. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc podszedł do komody i wyjął czystą bieliznę. Szybko wciągnął krótkie dżinsowe spodenki i z wieszaka zdjął czarno-szaro-czerwoną koszulę w kratę. Zarzucił ją na umięśnione plecy i zapiął guziki, zostawiając trzy górne. Jeszcze raz przeczesał włosy, wsadził różdżkę za pasek i skierował się do wyjścia.
- Dokąd idziesz?
- Mam coś do załatwienia - odparł, nawet się nie odwracając.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem. - Wywrócił oczyma i ruszył do wyjścia. Po drodze nigdzie nie spotkał Blaise'a, dlatego postanowił z nim poważnie porozmawiać pod wieczór. Przy drzwiach wyciągnął dłoń, w myślach mówiąc do mnie i kilka sekund później, kluczyki do sportowego Audi znalazły się w jego dłoni. Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, a po chwili mknął już obwodnicą do centrum Paryża.

~*~

- To było cudowne! - zawołała Hermiona, gdy wyszli z teatru. Logan wyciągnął w jej kierunku łokieć, który chętnie ujęła.
- W sumie, kiedyś byłem już na tym spektaklu, jednak ten dzisiejszy bije go na kolana.
- Ta muzyka - westchnęła, mrucząc cicho.
- Niesamowite. Na co masz teraz ochotę? - zapytał, gdy doszli do Pól Elizejskich. Spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem. - Jakaś kawa, herbata?
- Koktajl?
- To koktajl - odparł uśmiechając się i ruszyli w stronę centrum.
- Co u ciebie w ogóle? - zapytała.
- Ostatnio miałem duże zamieszanie w pracy. Jeden łowca odebrał nie tego czarodzieja, co powinien. Cała papierkowa robota spadła na mnie, włącznie ze ściąganiem tego właściwego doradcy.
- Och, to rzeczywiście - odparła, marszcząc brwi.
- Paul mi mówił, że widział się z tobą w Akademii...
- Tak, zaczepił mnie w bibliotece. - Kiwnęła głową i spojrzała w jego ciemne jak węgiel oczy. Logan milczał przez chwilę.
- To mój bardzo dobry kumpel - wyrzucił z siebie. Hermiona poczuła jakby to była jakaś sugestia, dlatego wyprostowała się i spojrzała pytająco na chłopaka.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nic, tak tylko mówię. - Wzruszył ramionami, zbijając ją z tropu i weszli do pobliskiej restauracji.
- Jaki koktajl sobie pani życzy? - zapytał zmieniając temat. Hermiona przyjrzała się karcie z zimnymi napojami.
- Mmm, poproszę ten z marakui, melona i jagód.
- A ja wezmę z pomarańczy, cytryny i grejpfruta.
- Już podaję - odparła kelnerka i rozpoczęła miksowanie świeżych owoców, gdy oni zaś usiedli przy barze.
- Jak ci się podoba w Akademii?
- Jakoś staram się nadążyć - wyznała i wzruszyła ramionami. - Zajęć z prosektorium nie zaliczam do najlepszych - żachnęła się i opowiedziała mu w skrócie ten incydent. Logan śmiał się wniebogłosy, sprawiając, że jej twarz płonęła czerwienią.
- Jesteś bardzo przyjacielski, doprawdy.
- Oj, nie gniewaj się, Herm - parsknął. Wywróciła oczyma i wzięła od kelnerki swój koktajl. Ruszyli do wyjścia.
- A tak poza tym, to dużo nauki. Nie mogę uwierzyć, że minęły już trzy tygodnie.
- Czas leci, nim się obejrzysz będzie grudzień.
- Och, jeszcze nie - powiedziała błagalnym tonem, a Logan zaśmiał się cicho. Objął ją po przyjacielsku ramieniem i ruszyli w stronę Akademii. Zeszli w rozmowie na lekkie tematy, co rozluźniło nieco napiętą atmosferę. Granger czuła się swobodnie w jego towarzystwie, był zabawny, potrafił porozmawiać o trudnych rzeczach, chociażby o ekonomii w państwach Wschodu. Zaskakiwał ją co chwila swoją wiedzą, jednakże nie dała mu się zbić z tropu, a swój cięty język wypuściła na wolność. Cóż, mogła stwierdzić, że mimo kąśliwych uwag, Logan w dalszym ciągu był tym samym Loganem, co bardzo ją cieszyło.
- Och, doprawdy, dalej uważam, że hipogryfy to piękne stworzenia - powiedziała, gdy zaczęli wspinać się po schodach w jej bloku mieszkalnym.
- Nie rozumiem cię Herm, przecież one są obrzydliwe. Jak koń może mieć skrzydła? To niedorzeczne. Jeszcze ten wstrętny dziób.
- Och uwierz mi, że latanie na hipogryfie jest o wiele lepsze niż latanie na miotle - zachichotała.
- Nie sądzę, panno Granger - Słysząc ten głos, zamarła w pół kroku i spojrzała przed siebie. Tuż pod jej drzwiami stał oparty i wyluzowany nie kto inny jak Draco Malfoy. Nie potrafiła ukryć zdziwienia, poza tym Logan też nie. Miała lekko rozchylone usta, przez co musiała wyglądać nie mniej niż komicznie.
- Ty na ten temat nie powinieneś się raczej wypowiadać. - Udało jej się wykrztusić i nawet powiedzieć to sarkastycznym tonem. Na jego twarz wpłynął ironiczny uśmiech, ale nie dosięgał on oczu. - Co robisz, przepraszam pod moim mieszkaniem?
- Stoję, nie widać? - Zarumieniła się i zacisnęła dłonie.
- Widzę, ale wydaje mi się, że śmieci zabierali już dawno temu - odwarknęła, sprawiając, że jego wzrok stał się lodowaty.
- Widzę, że przeszkodziłem. - Spojrzał znacząco na Logana, który stał i wpatrywał się w to jedno i w drugie. Puścił dotkliwą uwagę Gryfonki mimo uszu i taksował teraz wzrokiem jej towarzysza.
- Ty zawsze przeszkadzasz - syknęła.
- Och, ostatnio uratowałem cię przed trupem, więc nie wiem czy tak bardzo przeszkadzałem. - Uśmiechnął się tryumfalnie, czym jeszcze bardziej ją zdenerwował.
- Logan, wejdź proszę do mieszkania, zaraz do ciebie przyjdę - poprosiła i podała mu pęk kluczy. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu brunet westchnął i wykonał jej prośbę. Zostali na korytarzu sami. Nabrała pewności siebie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, uparcie wpatrując się w jego błękitne tęczówki z szarymi przebłyskami. Nie udało jej się nic wyczytać z jego twarzy, oprócz chłodu, którym ją obdarzał. Starała się zrozumieć sens jego wizyty, ale za cholerę nie przychodziło jej nic do głowy. Wypuściła głośno powietrze i uniosła jedną brew do góry.
- Skoro nie masz co robić z czasem, to nie marnuj przynajmniej mojego.
- Och, uwierz mi, że mógłbym być właśnie teraz w innym miejscu - warknął, zanim zdążył ugryźć się w język. Zaklął pod nosem na swoje riposty i wywrócił oczami w duchu. Jej reakcja była natychmiastowa, przybrała bardziej podejrzliwą minę, a w oczach pojawił się ten tajemniczy błysk.
- Więc co cię sprowadza w moje skromne progi? - Jej głos sprawił, że poczuł się nieswojo. Zdziwiony tą reakcją organizmu, zaczął gorączkowo szukać w głowie odpowiedzi na jej pytanie. Bo tak naprawdę, co ja tu u licha robię? Ach tak, Potter grozi mi, że mnie wyda, więc muszę cię mieć "na oku", Granger. Więc siedź cicho i nie marudź. Zaklął ponownie na Pottera w duchu i wyjął ręce z kieszeni.
- Potrzebuję notatek z ostatnich zajęć - odpowiedział bardzo stanowczym tonem, co sprawiło, że Hermionie opadła szczęka. Starała się przeanalizować jego wypowiedź, a później zaczęła się przyglądać jego twarzy, sprawdzając, czy sobie z niej żartuje, czy rzeczywiście zjawił się tutaj z takich powodów. Gryfońska rozwaga nie pozwoliła się przechytrzyć.
- Co ty kombinujesz? - zapytała, unosząc brew i mrużąc oczy. Wywrócił teatralnie oczami, doskonale wiedząc, że jest wspaniałym aktorem.
- Granger to logiczne, że na samym początku nikt nie robi notatek, a wiem, że ty byś nie przepuściła, gdybyś nie miała choć jednej lekcji. Jestem pewny, że masz nawet skądś te z prosektorium - zauważył słusznie. Hermiona zarumieniła się i przygryzła dolną wargę.
- Powiedzmy, że ci wierzę, chociaż to absurd - westchnęła w końcu. Ruszyła powoli do drzwi, dalej go obserwując, ale w końcu dała za wygraną. Weszli do środka, zastając krzątającego się po kuchni Logana. Właśnie wkładał na talerz kanapki. Gdy zobaczył blondyna, zatrzymał się w pół kroku i przybrał kamienną minę. Hermiona z zakłopotania uśmiechnęła się nerwowo i przestąpiła z nogi na nogę.
- Eee...Malfoy...znaczy Draco przyszedł tylko po notatki - mruknęła, wywracając oczami i odłożyła klucze i torebkę na stolik do kawy. Blondyn stanął nieopodal z rękoma w kieszeniach i dyskretnie oglądał mieszkanko wielkości jego sypialni i łazienki.
- Zrobiłem nam kolację, Herm - odparł spokojnie Logan i posłał jej chłopięcy uśmiech. - Masz ochotę na herbatę czy sok jabłkowy?
- Sok jabłkowy, poproszę. - Rozluźniła się nieco i ruszyła do swojego mini gabinetu po arkusz pergaminów. Gdy wróciła, arystokrata spojrzał na nią zdziwiony.
- Wiedziałem, że na tobie zawsze można polegać. - Uniosła brew, ponownie czując przypływ odwagi i położyła wszystko na stoliku.
- Których dokładnie potrzebujesz?
- Z biochemii i anatomii - odparł spokojnie, przyglądając się każdemu jej ruchowi. Starał się znaleźć w mieszkaniu coś dziwnego i niepokojącego, ale nic takiego nie wpadło mu w oko. Gdyby nie było tutaj tego typka, mógłbym spokojnie wypytać Granger, a teraz graniczy to z cudem, zaraz mnie wywali za drzwi. Poza tym, sam chyba nie chcę siedzieć w tej klitce. Uciszył swoje myśli i wziął od brunetki notatki. Nagle ogromna gula pojawiła się w jego gardle, ale czując w sobie wewnętrzną potrzebę i kulturę zmusił się do uniesienia kącików w normalnym geście i rzekł:
- Dziękuję. Hermiona wybałuszyła na niego oczy, ale jedynie skinęła głową. Zapanowała krępująca cisza, którą ponownie przerwał Logan.
- Cóż, to wszystko? - Ton jego głosu był opryskliwy, czym zaskoczył brunetkę, chociaż w głębi duszy cieszyła się z tego. Nie wiedziała, czego blondyn jeszcze od niej chciał, ale nie miała ochoty go już dłużej trzymać w swoim mieszkaniu.
- Tak - burknął Ślizgon i spojrzał na Hermionę, unikając chłopaka.
- Będziesz w poniedziałek na zajęciach? - Sam zastanawiał się, po cholerę się o to zapytał, skoro to było oczywiste. Po prostu musiał jakoś zakończyć ten żenujący teatrzyk.
- Oczywiście - odparła zdumiona.
- To wtedy ci je oddam. E... do zobaczenia - mruknął i po chwili go nie było.
- Dziwny jest, nie lubię go - wyrzucił z siebie Logan. Hermiona przeniosła na niego swoje brązowe tęczówki i kiwnęła głową.
- Tak, dziwny...
- Wszystko okej?
- Tak, przepraszam zamyśliłam się. Idę się przebrać i możemy jeść. - Posłała mu już pogodniejszy uśmiech i ruszyła do sypialni.