poniedziałek, 14 lipca 2014

5

      
Zanim przejdziecie do czytania rozdziału, chciałabym Wam o czymś moi drodzy powiedzieć. Po pierwsze, chciałabym podziękować tym osobom, które skomentowały poprzedni rozdział, ale sześć komentarzy to był dla mnie szok. Długo myślałam nad dodaniem piątki i dalej nie wiem, czy to słuszny krok. Jest mi przykro, bo widzę, że wchodzicie i czytacie, ale nie chce się Wam skomentować. Jestem kolejną blogerką, która walczy o komentarze, a nad rozdziałami pisze długi tekst, którego połowa nie przeczyta, aby coś wskórać. Nie chcę się powtarzać, ale powiem jedno. Zawiodłam się na Was, a tym którzy są i zawsze będą dziękuję z całego serca. Zapraszam do czytania i komentowania.
Rozdział zabetowała Naele, bardzo Ci dziękuję.




~ Roztargnienie ~



   
       Rozejrzał się speszony po korytarzu i z niebezpiecznymi ognikami w oczach stanął jego najciemniejszej części, tak aby nie zostać, broń Merli nie, zauważonym. Wyjął z kieszeni wibrujące urządzenie mugolskie, przeciągnął po dotykowym ekranie zieloną strzałkę i przytknął do ucha, uważnie się skupiając. Zmarszczył brwi nie słysząc nic, oprócz szumu.
- DRACO?! - Piskliwy głos Astorii sprawił, że wzdrygnął się i odsunął telefon na kilkanaście centymetrów od ucha.
- Nie drzyj się tak, słyszę cię - warknął i rozejrzał się gorączkowo.
- Gdzie jesteś?! Miałeś po mnie przyjechać...
- Małe komplikacje, poczekaj pół godziny, kup sobie coś, no nie wiem, kobieto... - westchnął zrezygnowany, słysząc jej kolejną napaść nerwicy. Przeczesał włosy palcami.
- Nie tak się umawialiśmy Draconie! - Jej głos w dalszym ciągu był podwyższony, jakby bała się, że jej nie usłyszy.
- Za pół godziny czekam na ciebie w galerii. Parking na dachu, bez dyskusji - warknął zirytowany jej próbą władczości.
- Masz telefon, kochanie. Zawsze możesz zadzwonić i mnie poinformować - zaszczebiotała, łagodniejąc. Wywrócił oczyma i rozłączył się, o ile stukanie kilkakrotnie w ekran można tak nazwać. Zrezygnowany brakiem reakcji mugolskiego urządzenia, wsadził je z powrotem do kieszeni dżinsów. Przeklinał Astorię za ten cholerny pomysł używania takiego badziewia. Uważał, że było to kompletnie nie potrzebne, a jego rodzinna tradycja została przez to gówno naruszona. Usiadł z powrotem na krześle w poczekalni i założył ręce na piersi. Oderwał się na chwilę od tego, co działo się właśnie w szpitalu, aby spokojnie przemyśleć kilka spraw. Dzisiejszego wieczoru, oprócz natrętnej Astorii, musiał jeszcze wejść na chwilę do swojej pracy, aby później móc pouczyć się do egzaminów, które miał już w przyszłym tygodniu. Nigdy nie miał problemów z nauką w Hogwarcie, starał się mieć jak najlepsze stopnie, poza tym od wyników zależało samopoczucie ojca w wakacje i to, jak je spędzi, dopóki nie ukończy siedemnastu lat. Prychnął pod nosem, nawet gdy stał się pełnoletni, dalej był pod kontrolą władczego ojca i jego idola-Voldemorta. W jego głowie odezwał się cichy głosik, napominający o rywalizacji. To prawda, uśmiechnął się na wspomnienie tego, jak bardzo chciał pokonać Hermionę Granger w ocenach. Jeden jedyny raz mu się to udało, chociaż nie na długo, ponieważ jego miejsce najlepszego ucznia z eliksirów zajął później Potter, dzięki tej śmiesznej książce Snape'a. Westchnął pocierając twarz dłońmi. O czym ja w ogóle myślę? Wziął głęboki oddech i już miał ponownie zanurzyć się w myślach, gdy jego oczom ukazał się poobijany ciemnoskóry przyjaciel.
- No wreszcie - burknął. Zabini zmierzył go jedynie spojrzeniem i ruszyli do wyjścia.
- Możesz mi wyjaśnić, co to za akcja w tym posranym ministerstwie?! - Żachnął się, gdy wsiedli do sportowego Audi, arystokraty. Blondyn założył na nos czarne Ray Bany i ze spokojem wyjechał z parkingu.
- Mamy pewne niedokończone sprawy z ministrem.
- Niedokończone sprawy z ministrem?! - zironizował zszokowany. - W co ty pogrywasz?
- Blaise, uspokój się - westchnął Draco i ruszyli w kierunku posiadłości blondyna.
- Jak mam się uspokoić, skoro widzę, że ty kolejny raz pakujesz się w jakieś bagno! Ledwo co wyszedłeś z Azkabanu, masz na karku Pottera, a teraz jeszcze to! - zawołał, wyliczając na palach. Nie panował nad swoimi emocjami z jednego prostego względu. Obiecał sobie i jego matce, że będzie go pilnował i nie dopuści do drugiej podobnej sytuacji. Draco już kilka razy w swoim życiu otarł się o śmierć i to nie tylko z własnej głupoty. Zabini był nie tyle co zdenerwowany, on był zwyczajnie wkurwiony.
- Nie musisz się o nic martwić, mam wszystko pod kontrolą - odpowiedział niezwykle opanowanym głosem.
- Kurwa, Draco!
- Powinieneś mi podziękować, że nie zostałeś zawieszony w prawach aurorskich - syknął, również się irytując.
- Wielkie, kurwa dzięki. Teraz mi powiesz? - zapytał wytrącony z równowagi.
- Nie i nie pytaj się o to.
- Zajebiście!
- Też tak myślę - odparł Draco i w samochodzie zapanowała cisza. Przez kolejne dwadzieścia minut żaden z nich się nie odezwał, a gdy tylko znaleźli się na pięknym podwórku posiadłości Malfoya, Zabini wystrzelił z samochodu i wpadł do domu, trzaskając drzwiami. Draco westchnął cicho i z piskiem opon wyjechał z powrotem, kierując się do galerii po swoją niedoszłą narzeczoną.

~*~


            Nastała sobota, a wraz z nią piękny, upalny dzień. Hermiona z uśmiechem robiła zakupy na ogromnym targu nieopodal centrum Paryża. Uwielbiała świeże owoce i warzywa, więc widząc różnokolorowe jedzenie wyłożone w skrzynkach, jeszcze delikatnie mokre od rosy albo obsypane piaskiem, nie mogła się oprzeć, aby nie zrobić tu zakupy. W jej materiałowej siatce na zakupy znajdowały się już pomidory, papryka, ogórki, kalarepa, szparagi, pietruszka, czosnek, bazylia, koper, cebula czerwona, brokuły. Nie mogła się powstrzymać też od nagromadzenia owoców, więc skutkiem tego było przyniesienie do domu pomarańczy, ćwiartki arbuza, melona, kilka jabłek, kiwi, truskawek, malin, cytryn i czereśni. Sama nie wiedziała, kiedy to wszystko skonsumuje, ale jej podświadomość mówiła sama za siebie, że czas zacząć zdrowo się odżywiać. Gdy rozpakowała już zakupy, usiadła do biurka i zabrała się za pisanie listu do Ronalda, który to zaczęła wczoraj wieczorem, jednak łzy i spazmatyczne szlochanie nie pozwoliły jej na dokończenie go. Dzisiejszego poranka czuła się już o wiele lepiej, a emocje nie górowały już nad ciałem.
            Niezwykle zadowolona z siebie i swojego koktajlu, który udało jej się stworzyć piętnaście minut temu, zasiadła przy biurku w drugiej sypialni i zabrała się za czytanie potrzebnych materiałów do pracy końcowej. Miała na to jeszcze mnóstwo czasu, jednakże jej dokładność i nawyki ze szkoły nie pozwalały na odłożenie tego na później. Z westchnieniem dopiła orzeźwiający napój i usłyszała dzwonek do drzwi. Podniosła wzrok znad właśnie przeglądanych materiałów z prosektorium i zmarszczyła brwi. Nie umawiała się dzisiaj z nikim, więc wizyta jakiegoś gościa była dla niej zaskoczeniem. Ruszyła do wejścia, szybko zerkając w lustro i poprawiając włosy. Jej oczom ukazał się wysoki brunet z nieśmiałym uśmiechem na twarzy.
- Logan! - Pisnęła zadowolona i przytuliła go delikatnie na powitanie. Chłopak wszedł do środka, najwyraźniej rozluźniony i zdjął buty. Przeszli do salonu, a Hermiona nie mogła przestać się uśmiechać.
- Mi też miło cię widzieć, Herm.
- Co cię sprowadza?
- Chyba sumienie - westchnął. Gryfonka uniosła zaskoczona brwi.
- Nie bardzo rozumiem.
- Cóż, muszę przyznać, że nasze ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych. - Zrobił znaczącą minę. - A ja się później nie odzywałem i jest mi z tego powodu cholernie głupio. - Granger przez krótką chwilę chciała mu przyznać rację, ale ugryzła się w porę w język i uśmiechnęła się dobrodusznie.
- Nie mówmy o tym Logan. Muszę przyznać, że brakowało mi rozmów z tobą.
- Mi z tobą też.
- Napijesz się czegoś?
- Myślę, że nie zdążymy - odparł, zerkając na zegarek. Zdziwiła się marszcząc brwi.
- A czemu? - zapytała zaciekawiona. Chłopak spojrzał na nią z chłopięcym uśmiechem i wyszczerzył zęby. Z kieszeni czarnej marynarki wyjął podłużny bilet. Hermiona przez chwilę się mu przyglądała, aż w końcu sobie przypomniała.
- Teatr!
- Dokładnie tak, panno Granger.
- Zupełnie zapomniałam!
- Zauważyłem - parsknął i pokręcił głową na jej roztargnienie.
- Och, nie pamiętam, gdzie włożyłam swój bilet - mruknęła lekko zażenowana i podrapała się po głowie. Logan uśmiechnął się jeszcze szerzej i nagle w jego dłoni pojawił się drugi.
- Co ty byś beze mnie zrobiła...
- Też się zastanawiam - odparła i oboje się zaśmieli. W ekspresowym tempie zdążyła wciągnąć czarną, rozkloszowaną spódnicę i stalową koszulę mgiełkę, a z szafy odkopać pantofle na delikatnym obcasie. Do torebki wrzuciła jedynie potrzebne rzeczy i dziesięć minut później stali już pod przeogromnym Teatrem Marigny. Ruszyli spokojnym krokiem do środka, trzymając się pod ramię. Weszli przez pięknie, zdobione drzwi do groźnie wyglądającego wnętrza. Nie korzystając z szatni, udali się od razu do sali, w której miał się odbyć spektakl. Pokazali bilety, które pracownik teatru rozerwał i weszli zajmując odpowiednie miejsca. Było mnóstwo ludzi, więc Hermiona nie czuła się skrępowana.
- Gotowa?
- Oczywiście. - W tym samym momencie zgasły światła, a do ich uszu dotarł piękny dźwięk grany na pianinie.

~*~


            Siedziała na drewnianym parapecie, wyglądając za okno. Słońce chyliło się ku zachodowi, tworząc niebiańską otoczkę z bladoróżowych i pomarańczowych barw. Złota kula delikatnie i powoli znikała na horyzoncie, tworząc mozaikę na niebie. Bladoniebieski kocyk otulał jej nagie nogi, a za duża koszulka zwisała z jednego ramienia. Pięknie pachnąca latte ogrzewała jej dłonie owinięte bandażami. Prawie niewidoczna zmarszczka pojawiła się na czole, gdy rozmyślała i wspominała o wypadku. Ogromna gula ściskała jej gardło, a łzy cisnęły się do oczu. Nigdy więcej nie chciałą wspominać upiornej inkwizycji mugolskiej policji ani pobytu w mugolskim szpitalu, gdzie chcieli założyć jej kołnierz ortopedyczny. Wzdrygnęła się na wspomnienie tych absurdalnych pomysłów. Po wyjściu na własne życzenie, udała się od razu do szpitala czarodziei, gdzie podali jej substancje lecznicze i nic nie kazali zakładać prócz bandaży. Wywróciła teatralnie oczyma i wzięła głęboki łyk kawy, próbując wymazać tym razem z pamięci te duże, brązowe oczy, które przeszyły ją na wskroś, gdy próbowała mu pomóc. Starając się o tym nie myśleć, zsunęła się z dużego parapetu, a koc opadł na podłogę. Ruszyła przez przytulny pokój do schodów i lekkim krokiem zeszła na dół. Znalazła się w kuchni i odstawiła kubek do zlewu, wdychając głęboko powietrze. Dlaczego ciągle o nim myślisz, głupia? Zapewne, gdyby mnie zobaczył, to sam by mi jeszcze przyłożył. Wzdrygnęła się ponownie i zbeształa się za te myśli. Powinna zapomnieć o tym cholernym wypadku i o tym chłopaku, którego potrąciła. Miała szczęście, że ta sprawa nie poszła nigdzie dalej. Starając się odgonić myśli, usiadła nad albumem ze swoimi zdjęciami i rozpoczęła pracę nad nimi.

~*~


- Blaise, długo się tak  będziesz dąsać? - zapytał Draco, wchodząc do salonu i stawiając na ziemi torby z zakupów Astorii. Ciemnoskóry uniósł swoje czujne spojrzenie znad jakiegoś pisemka, obrzucił przyjaciela chłodnym spojrzeniem i wrócił do czytania. Blondyn wywrócił oczyma i poszedł do kuchni, wyjmując z lodówki schłodzoną whisky. Nalał sobie do kwadratowej szklanki i wrzucił cztery kostki lodu. Nie patrząc nawet na swoją narzeczoną, ruszył do gabinetu. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i wyjął telefon komórkowy ze spodni. Przyjrzał się temu urządzeniu raz jeszcze, ale pokręcił z dezaprobatą głową i odłożył go do szuflady. Zabrał się za papierkową robotę, która piętrzyła się na jego biurku. Posiadanie własnej firmy, zwłaszcza tak szybko rozwijającej się, nie należało do najprostszych zadań. Nie narzekał jednak, zawsze lubił mieć pieniądze i zawsze je miał. Jednakże myśl, że miałby siedzieć w domu i nic nie robić, przyprawiała go o mdłości. Dlatego też może tak bardzo uparł się żeby zainwestować w coś swojego, a dodatkowo zrobić kurs. Kurs... Nagle przypomniał sobie o Granger, i nie wiedzieć czemu, poczuł dziwne mrowienie w dłoniach. Ta dziewczyna doprowadzała go do wściekłości, jednak musiał przyznać nawet sam przed sobą, że ostatnie wydarzenia trochę zmieniły jego stosunek do byłej Gryfonki. Sam nie wiedział jak bardzo, jednak zauważył zmiany, których może nawet i ona nie zauważyła...
            Stukot dziobania w szybę przywrócił go do rzeczywistości. Zdał sobie sprawę, że kiedy tak myślał, szklanka z whisky zatrzymała mu się w pół drogi do ust. Pokręcił głową z roztargnieniem i ruszył do okna, wpuszczając białą sowę. Uniósł wysoko brew, ale wziął do ręki kopertę i dał się ptaku napić wody. Usiadł na fotelu i zaczął czytać treść listu.

Malfoy!
                        O ile mnie pamięć nie myli, to według naszej umowy (niezawartej nigdzie) powinieneś mieć oko na  Hermionę, a nie w spokoju popijać whisky. Nie irytuj mnie takim zachowaniem, bo gotowy osad do ministra  leży w mojej szufladzie...
                        Hermiona wysłała dzisiaj list do Rona, w którym zawarła,
że chce się z nim spotkać. Wiem jaka jest i nawet jeśli jej mówiłem, żeby dała mu spokój i nie odzywała się do niego, nie posłuchała. Wiem też, że jeżeli sobie coś postanowiła to to zrobi, a uwierz  mi, to nie jest dobry moment na tego typu spotkania. Proszę Cię,  Draco, zwiększ czujność nad Hermioną, dowiedz się, kiedy ma zamiar pojechać do Rona, wybadaj  całą sytuację i najlepiej, jakbyś nie spuszczał jej z oka. Umowa dalej nas zobowiązuje, nie zapominaj.
Harry Potter

            Gniewnie zmarszczył brwi i szybko wypił całą zawartość szklanki, czując przyjemne palenie w gardle. Niech cię szlag, Potter! Warknął w myślach i rzucił pergamin na biurko masując skronie. Niby jakim cudem mam jej nie spuszczać z oka? W co ja się, kurwa wpakowałem... Zirytowany do granic możliwości, wstał zostawiając papiery do wypełnienia i ruszył do swojej sypialni. Po drodze spotkał Astorię, która ochoczo zarzuciła mu ramiona na szyję i uśmiechnęła się jednoznacznie.
- Astorio, nie mam teraz czasu... - westchnął i położył jej rękę na biodrze, aby ją odepchnąć, jednak kobieta źle odebrała jego zamiary. Przylgnęła do niego całym ciałem i złożyła na jego szyi delikatny pocałunek. Bądź co, bądź Draco lubił takie zabawy, a Astoria była w tym naprawdę niezła.
- Naprawdę muszę coś załatwić - mruknął. Brunetka nie dawała za wygraną i otarła się o jego męskość. To podziałało jak płachta na byka. Blondyn od razu cały się spiął, a w głowie obliczył, że minęły już prawie dwa tygodnie bez seksu. Nie mogąc się powstrzymać, położył drugą dłoń na biodrze swojej narzeczonej, dając jej zielone światło. Uśmiechnęła się tryumfująco i powoli wsunęła mu palce w blond włosy, mrucząc rozkosznie.
- Nie miałeś ostatnio ochoty, Draco...
- No nie - odparł, starając się zachować jak najwięcej spokoju.
- Tęskniłam za naszymi zabawami - mruknęła mu tuż koło ucha i przygryzła płatek. Tego było za wiele, blondyn zsunął dłonie na jej tyłek i mocno go ścisnął. Uniósł ją szybko tak, że obejmowała go nogami w pasie i ruszył pędem do sypialni. Zamknął drzwi na klucz i wyciszył magią niewerbalną. Rzucił na łóżko rozpaloną kobietę. Uśmiechnęła się, lubieżnie oblizując usta. Dopiero teraz przyjrzał się, co miała na sobie. Czerwona sukienka do połowy uda i wysokie, czarne czółenka. Nie obchodziło go teraz nic, owładnęło nim pożądanie. Pociągnął ją za dłonie, tak aby usiadła i szybkim, sprawnym ruchem pozbawił jej czerwonego kawałka ubrania. Została w samej czarnej, koronkowej bieliźnie. Buty szybko wylądowały na podłodze, podobnie jak jego koszula dzięki sprawnym palcom brunetki. Gdy zabierała się za jego spodnie, on całował jej szyję i dekolt, co chwilę wysłuchując przepełnionych pożądaniem jęków. Podniecał się z każdym następnym dźwiękiem, więc nim zsunął spodnie, pozbył się koronkowego stanika, uwalniając sporych rozmiarów piersi. Zaczął je ściskać i muskać, doprowadzając ją tym do szaleństwa. Piszczała, gdy je ssał i przygryzał, wbijała paznokcie w plecy, co jeszcze bardziej go podniecało. Gdy już sam nie mógł wytrzymać, zsunął błyskawicznie spodnie i bokserki. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma i dalej się uśmiechała. Przejechał dłonią po jej brzuchu, a następnie po jej najczulszym miejscu. Gdy włożył w nią dwa palce, wygięła plecy w łuk i zaczęła rozkosznie jęczeć. Nie dał jej tej satysfakcji i po chwili mocno wbił się w nią, wypełniając całą. Już nie dla jej, ale swojej przyjemności zaczął się szybko i sprawnie poruszać. Czuł w sobie wzbierający wybuch, jednakże poczekał, aż jego towarzyszka dojdzie pierwsza. Po jej cichym krzyku sam spełnił swoje pragnienia. Głośno oddychając, opadł na nią i wciągnął głośno powietrze. Brunetka oplotła wokół niego dłonie i mocno go przytuliła. Po kilku minutach bezruchu wyszedł z niej i od razu wstał. Przeczesał palcami włosy i mrugnął do niej. Uśmiechnęła, się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Co teraz? - zapytała cicho.
- Jeszcze ci mało? - Zdziwił się. Zaśmiała się, oblizując usta i kiwnęła głową.
- Wychodzę - odparł, lodowatym głosem. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc podszedł do komody i wyjął czystą bieliznę. Szybko wciągnął krótkie dżinsowe spodenki i z wieszaka zdjął czarno-szaro-czerwoną koszulę w kratę. Zarzucił ją na umięśnione plecy i zapiął guziki, zostawiając trzy górne. Jeszcze raz przeczesał włosy, wsadził różdżkę za pasek i skierował się do wyjścia.
- Dokąd idziesz?
- Mam coś do załatwienia - odparł, nawet się nie odwracając.
- Kiedy wrócisz?
- Nie wiem. - Wywrócił oczyma i ruszył do wyjścia. Po drodze nigdzie nie spotkał Blaise'a, dlatego postanowił z nim poważnie porozmawiać pod wieczór. Przy drzwiach wyciągnął dłoń, w myślach mówiąc do mnie i kilka sekund później, kluczyki do sportowego Audi znalazły się w jego dłoni. Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, a po chwili mknął już obwodnicą do centrum Paryża.

~*~

- To było cudowne! - zawołała Hermiona, gdy wyszli z teatru. Logan wyciągnął w jej kierunku łokieć, który chętnie ujęła.
- W sumie, kiedyś byłem już na tym spektaklu, jednak ten dzisiejszy bije go na kolana.
- Ta muzyka - westchnęła, mrucząc cicho.
- Niesamowite. Na co masz teraz ochotę? - zapytał, gdy doszli do Pól Elizejskich. Spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem. - Jakaś kawa, herbata?
- Koktajl?
- To koktajl - odparł uśmiechając się i ruszyli w stronę centrum.
- Co u ciebie w ogóle? - zapytała.
- Ostatnio miałem duże zamieszanie w pracy. Jeden łowca odebrał nie tego czarodzieja, co powinien. Cała papierkowa robota spadła na mnie, włącznie ze ściąganiem tego właściwego doradcy.
- Och, to rzeczywiście - odparła, marszcząc brwi.
- Paul mi mówił, że widział się z tobą w Akademii...
- Tak, zaczepił mnie w bibliotece. - Kiwnęła głową i spojrzała w jego ciemne jak węgiel oczy. Logan milczał przez chwilę.
- To mój bardzo dobry kumpel - wyrzucił z siebie. Hermiona poczuła jakby to była jakaś sugestia, dlatego wyprostowała się i spojrzała pytająco na chłopaka.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nic, tak tylko mówię. - Wzruszył ramionami, zbijając ją z tropu i weszli do pobliskiej restauracji.
- Jaki koktajl sobie pani życzy? - zapytał zmieniając temat. Hermiona przyjrzała się karcie z zimnymi napojami.
- Mmm, poproszę ten z marakui, melona i jagód.
- A ja wezmę z pomarańczy, cytryny i grejpfruta.
- Już podaję - odparła kelnerka i rozpoczęła miksowanie świeżych owoców, gdy oni zaś usiedli przy barze.
- Jak ci się podoba w Akademii?
- Jakoś staram się nadążyć - wyznała i wzruszyła ramionami. - Zajęć z prosektorium nie zaliczam do najlepszych - żachnęła się i opowiedziała mu w skrócie ten incydent. Logan śmiał się wniebogłosy, sprawiając, że jej twarz płonęła czerwienią.
- Jesteś bardzo przyjacielski, doprawdy.
- Oj, nie gniewaj się, Herm - parsknął. Wywróciła oczyma i wzięła od kelnerki swój koktajl. Ruszyli do wyjścia.
- A tak poza tym, to dużo nauki. Nie mogę uwierzyć, że minęły już trzy tygodnie.
- Czas leci, nim się obejrzysz będzie grudzień.
- Och, jeszcze nie - powiedziała błagalnym tonem, a Logan zaśmiał się cicho. Objął ją po przyjacielsku ramieniem i ruszyli w stronę Akademii. Zeszli w rozmowie na lekkie tematy, co rozluźniło nieco napiętą atmosferę. Granger czuła się swobodnie w jego towarzystwie, był zabawny, potrafił porozmawiać o trudnych rzeczach, chociażby o ekonomii w państwach Wschodu. Zaskakiwał ją co chwila swoją wiedzą, jednakże nie dała mu się zbić z tropu, a swój cięty język wypuściła na wolność. Cóż, mogła stwierdzić, że mimo kąśliwych uwag, Logan w dalszym ciągu był tym samym Loganem, co bardzo ją cieszyło.
- Och, doprawdy, dalej uważam, że hipogryfy to piękne stworzenia - powiedziała, gdy zaczęli wspinać się po schodach w jej bloku mieszkalnym.
- Nie rozumiem cię Herm, przecież one są obrzydliwe. Jak koń może mieć skrzydła? To niedorzeczne. Jeszcze ten wstrętny dziób.
- Och uwierz mi, że latanie na hipogryfie jest o wiele lepsze niż latanie na miotle - zachichotała.
- Nie sądzę, panno Granger - Słysząc ten głos, zamarła w pół kroku i spojrzała przed siebie. Tuż pod jej drzwiami stał oparty i wyluzowany nie kto inny jak Draco Malfoy. Nie potrafiła ukryć zdziwienia, poza tym Logan też nie. Miała lekko rozchylone usta, przez co musiała wyglądać nie mniej niż komicznie.
- Ty na ten temat nie powinieneś się raczej wypowiadać. - Udało jej się wykrztusić i nawet powiedzieć to sarkastycznym tonem. Na jego twarz wpłynął ironiczny uśmiech, ale nie dosięgał on oczu. - Co robisz, przepraszam pod moim mieszkaniem?
- Stoję, nie widać? - Zarumieniła się i zacisnęła dłonie.
- Widzę, ale wydaje mi się, że śmieci zabierali już dawno temu - odwarknęła, sprawiając, że jego wzrok stał się lodowaty.
- Widzę, że przeszkodziłem. - Spojrzał znacząco na Logana, który stał i wpatrywał się w to jedno i w drugie. Puścił dotkliwą uwagę Gryfonki mimo uszu i taksował teraz wzrokiem jej towarzysza.
- Ty zawsze przeszkadzasz - syknęła.
- Och, ostatnio uratowałem cię przed trupem, więc nie wiem czy tak bardzo przeszkadzałem. - Uśmiechnął się tryumfalnie, czym jeszcze bardziej ją zdenerwował.
- Logan, wejdź proszę do mieszkania, zaraz do ciebie przyjdę - poprosiła i podała mu pęk kluczy. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, aż w końcu brunet westchnął i wykonał jej prośbę. Zostali na korytarzu sami. Nabrała pewności siebie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, uparcie wpatrując się w jego błękitne tęczówki z szarymi przebłyskami. Nie udało jej się nic wyczytać z jego twarzy, oprócz chłodu, którym ją obdarzał. Starała się zrozumieć sens jego wizyty, ale za cholerę nie przychodziło jej nic do głowy. Wypuściła głośno powietrze i uniosła jedną brew do góry.
- Skoro nie masz co robić z czasem, to nie marnuj przynajmniej mojego.
- Och, uwierz mi, że mógłbym być właśnie teraz w innym miejscu - warknął, zanim zdążył ugryźć się w język. Zaklął pod nosem na swoje riposty i wywrócił oczami w duchu. Jej reakcja była natychmiastowa, przybrała bardziej podejrzliwą minę, a w oczach pojawił się ten tajemniczy błysk.
- Więc co cię sprowadza w moje skromne progi? - Jej głos sprawił, że poczuł się nieswojo. Zdziwiony tą reakcją organizmu, zaczął gorączkowo szukać w głowie odpowiedzi na jej pytanie. Bo tak naprawdę, co ja tu u licha robię? Ach tak, Potter grozi mi, że mnie wyda, więc muszę cię mieć "na oku", Granger. Więc siedź cicho i nie marudź. Zaklął ponownie na Pottera w duchu i wyjął ręce z kieszeni.
- Potrzebuję notatek z ostatnich zajęć - odpowiedział bardzo stanowczym tonem, co sprawiło, że Hermionie opadła szczęka. Starała się przeanalizować jego wypowiedź, a później zaczęła się przyglądać jego twarzy, sprawdzając, czy sobie z niej żartuje, czy rzeczywiście zjawił się tutaj z takich powodów. Gryfońska rozwaga nie pozwoliła się przechytrzyć.
- Co ty kombinujesz? - zapytała, unosząc brew i mrużąc oczy. Wywrócił teatralnie oczami, doskonale wiedząc, że jest wspaniałym aktorem.
- Granger to logiczne, że na samym początku nikt nie robi notatek, a wiem, że ty byś nie przepuściła, gdybyś nie miała choć jednej lekcji. Jestem pewny, że masz nawet skądś te z prosektorium - zauważył słusznie. Hermiona zarumieniła się i przygryzła dolną wargę.
- Powiedzmy, że ci wierzę, chociaż to absurd - westchnęła w końcu. Ruszyła powoli do drzwi, dalej go obserwując, ale w końcu dała za wygraną. Weszli do środka, zastając krzątającego się po kuchni Logana. Właśnie wkładał na talerz kanapki. Gdy zobaczył blondyna, zatrzymał się w pół kroku i przybrał kamienną minę. Hermiona z zakłopotania uśmiechnęła się nerwowo i przestąpiła z nogi na nogę.
- Eee...Malfoy...znaczy Draco przyszedł tylko po notatki - mruknęła, wywracając oczami i odłożyła klucze i torebkę na stolik do kawy. Blondyn stanął nieopodal z rękoma w kieszeniach i dyskretnie oglądał mieszkanko wielkości jego sypialni i łazienki.
- Zrobiłem nam kolację, Herm - odparł spokojnie Logan i posłał jej chłopięcy uśmiech. - Masz ochotę na herbatę czy sok jabłkowy?
- Sok jabłkowy, poproszę. - Rozluźniła się nieco i ruszyła do swojego mini gabinetu po arkusz pergaminów. Gdy wróciła, arystokrata spojrzał na nią zdziwiony.
- Wiedziałem, że na tobie zawsze można polegać. - Uniosła brew, ponownie czując przypływ odwagi i położyła wszystko na stoliku.
- Których dokładnie potrzebujesz?
- Z biochemii i anatomii - odparł spokojnie, przyglądając się każdemu jej ruchowi. Starał się znaleźć w mieszkaniu coś dziwnego i niepokojącego, ale nic takiego nie wpadło mu w oko. Gdyby nie było tutaj tego typka, mógłbym spokojnie wypytać Granger, a teraz graniczy to z cudem, zaraz mnie wywali za drzwi. Poza tym, sam chyba nie chcę siedzieć w tej klitce. Uciszył swoje myśli i wziął od brunetki notatki. Nagle ogromna gula pojawiła się w jego gardle, ale czując w sobie wewnętrzną potrzebę i kulturę zmusił się do uniesienia kącików w normalnym geście i rzekł:
- Dziękuję. Hermiona wybałuszyła na niego oczy, ale jedynie skinęła głową. Zapanowała krępująca cisza, którą ponownie przerwał Logan.
- Cóż, to wszystko? - Ton jego głosu był opryskliwy, czym zaskoczył brunetkę, chociaż w głębi duszy cieszyła się z tego. Nie wiedziała, czego blondyn jeszcze od niej chciał, ale nie miała ochoty go już dłużej trzymać w swoim mieszkaniu.
- Tak - burknął Ślizgon i spojrzał na Hermionę, unikając chłopaka.
- Będziesz w poniedziałek na zajęciach? - Sam zastanawiał się, po cholerę się o to zapytał, skoro to było oczywiste. Po prostu musiał jakoś zakończyć ten żenujący teatrzyk.
- Oczywiście - odparła zdumiona.
- To wtedy ci je oddam. E... do zobaczenia - mruknął i po chwili go nie było.
- Dziwny jest, nie lubię go - wyrzucił z siebie Logan. Hermiona przeniosła na niego swoje brązowe tęczówki i kiwnęła głową.
- Tak, dziwny...
- Wszystko okej?
- Tak, przepraszam zamyśliłam się. Idę się przebrać i możemy jeść. - Posłała mu już pogodniejszy uśmiech i ruszyła do sypialni.



20 komentarzy:

  1. Hmm zastanawiam się nad tym dlaczego skomentowałam tylko rozdział 3 Twojego opowiadania, skoro czytam je od początku i bardzo je lubię. Nie będę się wracać do poprzednich rozdziałów i ich komentować bo wyszłabym na hiporytke, ale mogę posiedzieć to tutaj, wszystkie poprzenie rozdziały są fantastyczne, opowiadanie jest ciekawe, składne, i przyjemnie się czyta. Jeśli chodzi o ten rozdział to jest jak zwykle udany. Obiecuję że każdy kolejny rozdział będę oceniała, bo doceniam Twoją pracę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Walka o komentarze = walka z wiatrakami. Przykre, ale niestety prawdziwe, więc..Głowa do góry, Zou! :*
    Kim jest nasza tajemnicza sprawczyni wypadku?:D
    Logan chyba jest troszeczkę zazdrosny o naszą Hermionkę :D, choć jego "delikatne" uwagi w sprawie swojego najlepszego przyjaciela, są komiczne :D.
    Potter poważnie wziął się za "prześwietlanie" zachowań Draco :D, swoją drogą ciekawe jak nasz Ślizgon poradzi sobie z wypytaniem Hermi o Rona :D. Rozdział jak zwykle bardzo ciekawy:D

    Buziaki,
    Promise
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział naprawdę bardzo dobry, choć trochę się ciąży. Trochę mało akcji, ale biorę oczywiście, że to dopiero piąt notka, więc z niecierpliwością czekam na dalsze rozwinięcie akcji.
    A co do rozdziału. Trochę zawiodłam się na postaci o imieniu Astoria Greengras. Szczerze to myślałam na początku, że nie będzie już taką pustą dziwką, ale... mówi się szkoda.
    Logan, słodki chłopak i chyba zaczyna powoli czuć coś do Hermiony. :)
    No a kiedy rozwinie się akcja z naszym Dramione?
    Czekam na 6 rozdział i trzymam kciuki za jak największą ilość komentarzy! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No siemcia!
    Jestem i ja.:)
    No to słówko o samym rozdziale.:D Draco ma swoje tajemnice, których nie wyjawia nawet przed najlepszym kumplem. Jakoś mnie to nie dziwi:D Malfoy jest jak kot, zawsze chodzi swoimi ścieżkami. Astoria jak Astoria. Seks, kasa, zakupy to chyba jej motto życiowe.:D Doprawdy nie wiem, czy ja kiedykolwiek napisałam o tej postaci coś miłego.:D
    Blaise.. Jego troska o przyjaciela jest wzruszająca, ale on zawsze taki jest.:D
    Hermiona będzie walczyć o kontakt z Ronem i nawet Harry nie stanie jej na drodze. Przecież ona zawsze dostaje to, co chce. Realizuje swoje plany w 100 %.:D
    Logan nadal go uwielbiam, choć jego kolega mówiąc delikatnie mnie irytuję.:D

    Co do komentarzy... Próbowałam, naprawdę próbowałam coś z tym zrobić, ale jak to zwykle bywa zostałam olana ciepłym moczem, a nawet ktoś zarzucił mi, że piszę tylko dla nich. Niestety ludzie, którzy nie wiedzą ile czasu i serca wkładają autorki i bety w przygotowanie tekstu nie umieją docenić naszej ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że mimo to się nie poddasz i będę mogła się nadal cieszyć Amore Dramione.:D
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział taki zwykło-niezwykły ;) Fajnie że to co wydaje się normalne opisujesz w ciekawy sposób. Każda sytuacja była możliwa, dialogi realne i fajnie. Czytam twoje słowa i mam kolejną część filmu przed oczami - super.
    Co do komentarzy doskonale rozumiem, mam nadzieję, że to się jakoś poprawi ;)
    Pozdrawiam Syntia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo fajny :)
    A co do komentarzy.... to niestety tak już bywa :/
    Pamiętaj, że piszesz przede wszystkim dla siebie!
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział czekam aż wszystko się rozwinie i mam nadzieję że niedlugo jakoś pozbędziesz się Astorii :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział.
    Astoria to wyjątkowo urocza kobieta:P
    Ciesze się, że Blaisowi nic takiego się nie stało.
    Życzę mu powodzenia w szukaniu nieznajomej.
    Cieszę sie, ze ta dziewczyna też myśli o Blaisie i jest czarownicą.
    Hermiona poszła na koncert, mam nadzieję, że zaaklimatyzuje się w Paryżu już niedługo.
    Draco nie był zadowolony, ze nie może wypytać Miony i był w miarę miły to już zdecydowany postęp. Mam nadzieję, że się dogadają.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale wolałam poświęcić nieco więcej czasu na komentarz, niż tylko minutkę, więc stwierdziłam, że przeniosę to na dzień jutrzejszy. :)

    Rozdział jak zwykle świetny! Za Astorią nigdy nie przepadałam i są może z dwa opowiadania, które przeczytałam, gdzie okazuje się, że Astoria jest naprawdę w porządku. Trudne do wyobrażenia, ale jednak.

    Byłam przekonana, że ta dziewczyna to mugolka, a tu niespodzianka... Blaise się pewnie zdziwi, jeżeli się dowie i pozna ją bardziej (a nie bez powodu została ta postać wprowadzona, prawda?:P).


    Jest! Poszli do teatru - ładnie wybrnęłaś. Nie wiem dlaczego, ale coraz mniej lubię Logana. Już Paul wydaje mi się lepszy - bardziej tajemniczy, ale i na swój sposób o wiele bardziej interesujący. Mam cichą nadzieję, że między nim a Hermioną też nawiąże się jakaś bardzo bliska relacja.

    Co prawda nie mogę mieć pretensji do uczuć Logana do Dracona - w końcu Draco zranił Hermionę, ale mimo wszystko nie spodziewałam się go aż tak chamskiego. Prośba z notatkami bardzo przemyślana + zdziwienie, że Hermiona się zgodziła - ja sama nie wiem, czy na jej miejscu pożyczyłabym notatki. Ale to w końcu Gryfonka chcąca nieść pomoc wszystkim dookoła:D

    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że nas zaskoczysz!

    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło z tego powodu! :) Co do Astorii mam pewne plany, ale z pewnością nie zamierzam z niej zrobić nadętej bezmózgiej Barbie. :)
      Masz rację nie bez powodu, tu jeż też mam określony plan, ale wszystko w swoim czasie! :D.
      Mam nadzieję, że nie zrazisz się do Logana, jednakże nie ukrywam, że nie było to w planie, aby jego postać oziębić :D.
      Jeśli chodzi o notatki, idealnie strzeliłaś w moją wizję - Hermiona jako Gryfonka niosąca pomoc, to nią przemawiało :D.
      Dziękuję za poświęcony czas :*

      Usuń
  11. Nie lubię, gdy do opowiadania wprowadza się osoby spoza książki. Wtedy opowiadanie traci tą swoją ,,potterowskość''. Poza tym bardzo estetyczny rozdział pod względem graficznym - przecudowna czcionka umila oko. Astorii nie lubię i oby zniknęła, przepadła, kupię nawet jej bilet w jedną stronę na jakąś bezludną wyspę... :P
    Nie mam większych zarzutów, oby się ułożyło między Dracze a Mioną!
    Czekam na nn,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę super opowiadanie ! Przeczytałam też pierwsze i również mnie zachwyciło, czytałam je do 4 nad ranem ;p ale było warto :D Niesamowicie piszesz i te 5 rozdziałów przeczytałam na jednym wydechu. Jestem fanką Dramione, a zwłaszcza Twojego Dramione :D Świetnie dobierasz piosenki, a te, które są tu jako piosenki w tle - świetnie się nadają.
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny :D
    Lusia Nox

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie :) Czytałam już wiele Dramione, ale to mi naprawdę przypadło do gustu. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny!Czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział wpadłam tu przypadkiem ale się wciągnęłam dużo razy czytała już dramione ale to jest bardzo ciekawe. Jako że to mój pierwszy komentarz na twoim blogu to powiem coś o jego wyglądzie. :) Ogólnie bardzo podoba mi się kolorystyka bloga, a zdjęcia które tworzą tło są piękne. I chyba mi się zdaje albo jednak nie, że zdobyłaś nową czytelniczkę. :)
    Zapraszam do mnie może spodoba ci się u mnie tak jak mi spodobało się u ciebie. :)
    http://dramione-everything-gonna-be-alright.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Dopiero zaczęłam czytać twojego bloga ale muszę przyznać, że naprawdę wciąga. Mam nadzieję, że niedługo dodasz kolejny rozdział. Oczywiście nie chcę Cię poganiać ale chyba sama rozumiesz, że nie można skończyć w tym momencie :) czekamy na dalszy ciąg ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, nie zauważyłam tego 6 rozdziału :)

      Usuń