niedziela, 27 kwietnia 2014

1.

      
~ Od początku... ~ 



    Stała sama przy głównym wyjściu z lotniska, trzymając swoje bagaże i rozglądała się dookoła. Przygryzała delikatnie dolną wargę i uroczo marszczyła brwi. W liście, który otrzymała, wyraźnie było napisane, że będzie tutaj na nią czekał jej opiekun, lecz na razie nikogo jeszcze nie spostrzegła. Po kilkunastu minutach usiadła zrezygnowana na kamiennym murku fontanny, znużona oparła brodę o wysoką rączkę od torby na kółkach. Była lekko poirytowana czekaniem na ową osobę. Doskonale wiedziała, o której ma samolot i kiedy będzie na miejscu, więc dlaczego zamiast być szybciej, to miała jeszcze czelność się spóźniać? Po kolejnych kilku minutach była już wytrącona z równowagi. Wstała, hardo podnosząc głowę do góry i niczym obrażona panienka szarpnęła wszystkie swoje tobołki i ruszyła do przesuwanych drzwi. Na domiar wszystkiego podczas wychodzenia zderzyła się z jakimś mężczyzną. Zaklęła siarczyście i z hukiem wylądowała na śliskiej posadzce. Poczuła ostre pulsowanie w potylicy i świat zakręcił jej się przed oczami. Starała się uspokoić swoje skołatane nerwy, które wręcz szalały w jej organizmie, dlatego przykryła dłonią twarz.
- Halo?! Halo?! Słyszy mnie pani?! - Zacisnęła mocno zęby, żeby nie powiedzieć niczego złośliwego. Starała się ze wszystkich sił nie wybuchnąć na sprawcę jej upadku, dlatego dalej siedziała cicho i nie ukazała swojej twarzy.
- Halo?! Na Merlina, chyba ją zabiłem! - Męski głos był spanikowany i tym sposobem wysoko podniesiony. Hermiona zmarszczyła brwi, słysząc imię wielkiego maga
 i odchyliła lekko dłoń, jednym okiem patrząc na chłopaka. Był dosyć wysoki, miał czarne włosy i delikatny zarost. Opalenizna sprawiła, że wyglądał jak Hiszpan, ale po akcencie poznała, że to jednak Francuz. Widząc jego przerażenie i zebranych ludzi, podniosła się do pozycji siedzącej, czując jeszcze większy ból w czaszce.
- Nic mi nie jest - burknęła i zamrugała kilkakrotnie. Jej wzrok powędrował w kierunku chłopaka, który najwyraźniej odetchnął głęboko z ulgą i podszedł do niej, wyciągając rękę. Niechętnie przyjęła pomoc i wstała, mając lekkie zamroczenia.
- Najmocniej przepraszam, nie zauważyłem pani, spieszyłem się...
- Dość! - Machnęła ręką ostrzegawczo, a mężczyzna zamilkł. Odwróciła się od niego i zaczęła zbierać swoje bagaże. Od razu rzucił się, aby jej pomóc. Wywróciła teatralnie oczyma, widząc jego poczynania, ale emocje już opadły i nie skomentowała tego w żaden sposób.
- Dziękuję. - Zmusiła się do uśmiechu i już miała go wyminąć, aby wyjść na zewnątrz i włóczyć się po całym Paryżu, bo przecież nikt o niej nie pamiętał, gdy mężczyzna znowu się odezwał.
- Chwileczkę, ty jesteś Hermiona Granger? – Przystanęła, zastanawiając się, skąd może znać jej nazwisko, ale odwróciła się powoli i pokiwała głową, obserwując go badawczo. Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce w geście przytulenia. Hermiona rozszerzyła oczy i cofnęła się o kilka kroków.
- No tak, przepraszam – bąknął, wracając na ziemię i przeczesał włosy palcami. - Nazywam się Logan Lacroix. - Podał jej dłoń, a ona ze zdziwieniem ją uścisnęła. - Jestem łowcą głów, przyjechałem po ciebie - oznajmił, jak gdyby nigdy nic. Hermiona spoważniała, a jej oczy błysnęły niebezpiecznym blaskiem. Chłopak od razu pobladł i uniósł dłonie w geście przeprosin.
- Ja wiem, spóźniłem się troszeczkę...
- Troszeczkę?! – warknęła, zakładając dłonie na piersi.
- Korki, zresztą miałem sprawy do załatwienia...
- Sprawy...
- Dobrze, nie miałem nic do załatwienia... - tłumaczył pod wpływem jej ostrego spojrzenia.
- Nie miałeś?
- Okej, zaspałem - westchnął zrezygnowany. - Przyznaję, zaspałem, są godziny szczytu, korki... - Patrzyła na niego przez chwilę bez żadnego wyrazu twarzy, ale wypuściła głęboko powietrze i pokręciła głową. Rozważała w głowie dwa wyjścia albo go zostawić i być obrażoną, co skutkowałoby spędzeniem tego dnia i prawdopodobnie nocy na ulicy lub pójść na ugodę i znaleźć się wreszcie w hotelu.
- I tak nikogo tutaj nie znam, więc nie mogę zamienić cię w ropuchę, bo zginę w tym wielkim mieście. - Machnęła rękoma. - Więc niech będzie ci wybaczone.
- Jest! - Wykonał gest zwycięstwa i wyszczerzył zęby. Granger uniosła jedną brew zaskoczona, ale jedynie pokiwała głową z politowaniem.
- Okej... ale stawiasz mi kawę. - Po tych słowach sama zdziwiła się swoją bezpośredniością. Nigdy w życiu nie zaprosiła nigdzie chłopaka, a co dopiero obcego chłopaka. Musiała jednak przyznać, że Logan wydawał jej się bardzo pozytywną osobą i polubiła go od pierwszego wejrzenia. Nie wydawał się przemądrzały czy wyniosły. Miała dziwne wrażenie, że znajdą wspólny język... chociaż w gruncie rzeczy nie mieli innego wyjścia. Westchnęła w duchu i pozwoliła mu wziąć swoje bagaże.
- W takim razie, jak jesteśmy już umówieni, to pokażę ci hotel - oznajmił i wsiedli do żółtej taksówki. Czarnowłosy po francusku wytłumaczył kierowcy drogę i ruszyli. Granger oglądała z zaciekawieniem wszystko dookoła.
- Skąd jesteś? - zapytał.
- Z Anglii - odparła lekko zamyślona, a on parsknął śmiechem.
- Tyle już zdążyłem się zorientować. - Gryfonka spojrzała na niego, marszcząc brwi i wywróciła oczyma.
- Z Londynu - rzuciła na odczepne i wróciła do oglądania widoków. Miała nadzieję, że to dosadnie pokaże temu delikwentowi, że nie ma ochoty na rozmowę, jednak nie poskutkowało.
- Uczyłaś się w Hogwarcie, prawda?
- Skoro wiesz, to po co pytasz? - Jej ton głosu był zimny i oschły, a ona sama w głowie pytała się siebie, czemu taka jest. Zawsze była miła i uprzejma, lubiła ludzi, zresztą w takim celu tu przyjechała, aby zmienić otoczenie, poznać inny świat, zaczerpnąć wiedzy, poznać kulturę, a jak na razie odpychała jedyną osobę, na którą była skazana. Brawo Hermiono. Zerknęła na niego i widząc, że chłopak zrezygnował z jakiejkolwiek rozmowy, westchnęła pod nosem i zmusiła się do uśmiechu.
- Przepraszam, jestem zmęczona po podróży, a przyznasz, że nie poznaliśmy się w za ciekawej sytuacji. - Uniosła jedną brew z uśmiechem, a chłopak mimo wszystko pokiwał głową. - Tak, jestem z Hogwartu. Byłam w Gryffindorze - odpowiedziała na jego pytanie.
- Dużo słyszałem o tej szkole.
- A ty gdzie się uczyłeś?
- W Durmstrangu. - Pokiwała głową, że rozumie. Zapadła niezręczna cisza, a Hermiona pluła sobie w brodę, że zgasiła tak dobry humor i zapał Logana. Nie dość, że była
 tutaj sama jak palec, to jeszcze straciła jedyną osobę do rozmów. Lepiej nie mogłaś zacząć, Granger. Oparła brodę na dłoni i znowu zapatrzyła się na ulice, teraz już stolicy Francji. Faktycznie były korki, gdyż zanim dojechali pod hotel, w którym miała spędzić pierwsze dwa dni, minęło sporo ponad godzinę. Z ogromną ulgą otworzyła drzwi taksówki i od razu zrozumiała, dlaczego Logan miał na sobie jedynie krótkie dżinsowe spodenki do kolan i białą koszulkę. Ona była ubrana w długie spodnie i koszulę z długim rękawem, a ponadto w ręku trzymała płaszczyk. Jednego mogła być pewna, że jest ubrana za ciepło, jak na temperaturę w tym kraju.
- Ziemia do Hermiony. - Usłyszała i ujrzała machającą dłoń tuż przed twarzą. Pokręciła głową, wracając na ziemię i spojrzała na chłopaka.
- Tak?
- Idziemy? - Zdziwił się jej dezorientacją, ale jedynie kiwnęła głową i ruszyli w stronę ogromnego wieżowca. Przeszklone drzwi prowadziły do bogatej recepcji, gdzie Logan odebrał rezerwację, wziął klucze i wszelkie papiery. Weszli razem do windy i wcisnęli guzik z przedostatnim piętrem.
- Jutro, jak już dostaniesz plan zajęć i przydział do mieszkania w Akademii, to jakoś się spotkamy i pomogę ci się stąd zabrać - powiedział uprzejmie, ale jakby bojąc się o każde słowo, które wypowiadał w jej kierunku. Spojrzała na niego badawczo i uśmiechnęła się delikatnie.
- Logan, wiem, że nie byłam za miła, przepraszam naprawdę. - Jego wzrok był niepewny. Przyłożyła dłoń do piersi, a drugą uniosła z dwoma palcami do góry.
- Przysięgam, że już nie będę się złościć, no chyba że mnie wywrócisz na środku lotniska - zagroziła, a on parsknął śmiechem i pokręcił głową.
- Niech będzie, zgoda. - Rozpromieniła się i podali sobie dłonie. Winda wydała z siebie znajomy odgłos i wyszli na korytarz. Ściany były w kolorze zieleni, a podłogę wyłożono czarnymi kafelkami. Przeszli do ostatniego pokoju i chłopak podał jej klucze. Otworzyła drzwi i znalazła się w przestronnej sypialni z dużym łóżkiem, jedną łazienką, dwoma fotelami i stolikiem. Logan rozsiadł się na parapecie okna, z którego było widać wieżę Eiffla.
- Pięknie - westchnęła.
- Ja już się przyzwyczaiłem. - Wzruszył ramionami. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Do takich widoków? Jakbym tu mieszkała, to bym się chyba codziennie tym zachwycała.
- Pogadamy w grudniu, jak spędzisz tu pół roku - rzucił i wytknął jej język. Zszedł z parapetu i rozejrzał się. - Cóż, to w takim razie na mnie już pora. - Wzruszył ramionami.
- Czekaj! – zawołała za nim - a może oprowadzisz mnie po mieście? – zapytała nieśmiało, obserwując jego reakcję. Na dobrą sprawę była już pierwsza, ale lepszy był spacer z Loganem, niż siedzenie w hotelowym pokoju i gapienie się za okno. Chłopak wyglądał, jakby coś analizował i przez dobre kilka minut się nie odzywał. Granger poczuła się niezręcznie i już chciała coś powiedzieć, kiedy ją uprzedził.
- No dobra, to może umówmy się za dwie godziny na dole? Muszę jeszcze jechać zdać raport, że cię mam.
- Masz mnie? - Zdziwiła się, ale w duchu cieszyła się jak mała dziewczynka.
- No tak – westchnął. - Takie głupoty, że cię odebrałem, bezpiecznie dostarczyłem do hotelu, blablabla - mruknął i przeczesał włosy palcami.
- No dobra, to za dwie godziny.
- Nie spóźnij się - zażartował, na co dostał jej płaszczem w twarz. Zdjął go z siebie, śmiejąc się jak głupi i wyszedł szybko z pokoju, chowając się przed kolejnym atakiem. Pokręciła głową z politowaniem i spojrzała na torby. Machnęła różdżką i wszystkie rzeczy były na miejscu, a ona sama poszła do łazienki wziąć prysznic po podróży i przygotować do wyjścia, na zgrzane ulice Paryża.

~*~

- Stary, to jest Francja!
- Nie podniecaj się tak, mieszkam tu od ponad roku - westchnął i założył firmowe okulary przeciwsłoneczne.
- Mądrala się znalazł. Jak się tkwi w tym znudzonym i mokrym Londynie więcej niż tego potrzeba, to można się podniecać wycieczką.
- Przecież zwiedziłeś pół świata, nie wiem, jak ty to zrobiłeś, że nie byłeś we Francji.
- Matka mówi, że mój ojciec był stąd, ma uraz do tego kraju. Zabawne nie? Ja myślałem, że każda kobieta kocha Paryż i te wszystkie inne pierdoły.
- Bo tak jest - zaśmiał się, widząc jego minę. - Tylko twoja matka jest inna.
- Ej! Odczep się od niej - pogroził, ale również nie wytrzymał długo i wtórował przyjacielowi.
- Tutaj życie wygląda zupełnie inaczej...
- Jesteś wolny, nie dziwię się, że nie chcesz wracać.
- Tu nie o to chodzi – westchnął, przeczesując włosy palcami. - Jestem czysty to prawda, ale co z tego, jeśli nie czuje się z tym dobrze?
- Łoooł! Zaczekaj, bo nie ogarniam, ty nie czujesz się dobrze? Chyba muszę te słowa gdzieś zanotować! - zawołał roześmiany. - Z tego, co pamiętam, to zawsze miałeś wszystko w dupie i...
- Pieprzysz - wszedł mu w słowo. - Darujmy sobie te gadki, to przeszłość. Odkąd tu jestem, uświadomiłem sobie wiele rzeczy. Nie myśl, że będę ci się z nich zwierzał - dodał od razu, widząc jego zaciekawioną minę.
- Nie, no skąd, w ogóle tego nie pragnę!
- To świetnie.
- To świetnie - przedrzeźnił go, za co dostał po głowie. - Ała!
- Ty chyba nigdy nie wydoroślejesz - westchnął.
- Wiesz co? Ja wydorośleję wtedy, kiedy ty, największy Casanova odkąd pamiętam, się zakochasz - wyszczerzył do niego zęby.
- Jesteś nienormalny - rzucił i schował twarz w dłonie, w geście poddania się nad głupotą przyjaciela.

~*~


     
       Hermiona ubrała delikatną zwiewną sukienkę i beżowe balerinki z wycięciami. Włosy związała w luźnego koczka i wsunęła okulary przeciwsłoneczne na głowę. Gdy była już gotowa, wsadziła różdżkę za paseczek tak, że była niewidoczna i wyszła, zamykając drzwi od swojego pokoju na klucz. Zjechała windą na sam dół z paroma innymi ludźmi. Uśmiechnęła się do recepcjonistek i ujrzała stojącego w wejściu Logana. Wyszczerzyła zęby na jego widok i przywitała się skinieniem głowy.
- To, dokąd mnie zabierzesz? - zapytała, gdy wyszli z budynku po białych marmurowych schodkach.
- Myślę, że pierwszym fajnym miejscem będzie Katedra Notre-Dame. - Uśmiechnął się szeroko i podał jej dłoń. Zdziwiona chwyciła ją delikatnie i poczuła znajome szarpnięcie w okolicach pępka. Gdy wirowanie się skończyło, otworzyła oczy i stała przed ogromną budowlą, którą miała okazje jedynie oglądać w książkach. Zawsze kojarzyła jej się z mugolskimi bajkami, zwłaszcza z jedną. Jej oczy rozbłysły blaskiem, kiedy usłyszała piękny dźwięk wydobywający się ze środka. Logan chwycił ją za dłoń i pociągnął do wejścia równocześnie kupując dwa bilety za mugolskie pieniądze.
- Oddam ci, jak mnie odprowadzisz do hotelu, nie wzięłam portfela...
- Chyba upadłaś na głowę - zdziwił się. - Jesteś pod moją opieką, przydzielono mi ciebie, więc nie marudź, bo ja płacę - wyszczerzył zęby i przeszli w głąb, zachwycając się pięknem budowli. Strzeliste okna, ostre łuki i sklepienia krzyżowo-żebrowe od razu ukazywały piękno stylu gotyckiego. Witraże zachwycały swoją okazałością, a muzyka, która właśnie rozbrzmiewała, mieszała ze sobą różnorodne emocje. Usiedli razem w jednej z ostatnich ławek, nie przeszkadzając turystom i zwiedzającym. Trwał koncert, a Hermiona nie mogła uwierzyć, jak bardzo te nuty i melodia mogą wpłynąć na jej umysł. Czuła jak w jednej chwili uspokaja się, a w następnej ciarki przechodzą przez całe jej ciało, a podekscytowanie sięga zenitu.
- Niesamowite uczucie, prawda?
- To jest coś pięknego. - Spojrzała na niego roziskrzonymi oczyma i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że kompletnie nie zna chłopaka, który siedzi obok niej i pokazuje jej Paryż. Zmarszczyła lekko brwi i przygryzła wargę.
- Jestem brudny? - Zdziwił się, gdy w dalszym ciągu na niego patrzyła.
- Nie, nie! - Zawołała od razu i odwróciła speszona wzrok. Parsknął śmiechem i spojrzał na nią, nachylając się do przodu.
- To co?
- Zastanawiam się ile masz lat - wypaliła bez namysłu i poczuła jak jej policzki robią się okropnie czerwone. Pluła sobie w brodę w myślach za swoją głupotę i brak umiejętności rozmawiania z obcymi... facetami.
- Dwadzieścia cztery – odpowiedział, śmiejąc się. - A ty?
- Dziewiętnaście jeszcze – odparła. - Dwadzieścia skończę we wrześniu - dodała i starała się uspokoić swoje głupie myśli, które wyprowadzały ją z równowagi. Zdawała sobie sprawę, że to, co działo się w jej głowie, było sprzecznością całkowitą, ale starała się to na chwilkę chociaż odłożyć na bok.
- Oj, to młodziutka... - Nie skończył, gdy zobaczył, jak jej jedna brew wędruje do góry, a twarz przybiera wyraz "czyżby?".  - Dobrze, dobrze, bez agresji - dodał od razu i nagle usłyszeli bardzo niską nutę i podskoczyli oboje przestraszeni.
- O rany - rzuciła Granger i dotknęła swojej klatki piersiowej, głośno oddychając. Logan, gdy się opanował, wpadł w histeryczny śmiech. Brązowowłosa spojrzała na niego jak na dziwaka i zamrugała kilkakrotnie.
- Co?
- Żebyś widziała swoją minę! – Prawie że krzyknął, a kilka osób spojrzało się na nich spode łba. Hermiona, widząc to, szybko posłała im nieme przepraszam i złapała chłopaka za ramię, ciągnąc do wyjścia i ostatni raz spoglądając na piękną katedrę. Wyszli na zewnątrz i dopiero wtedy się uspokoił.
- Jesteś okropny - żachnęła i uderzyła go lekko w ramię. Nie przejął się tym, tylko odszedł kilka kroków i wyszczerzył zęby.
- Wiem, ale musisz mnie znosić.
- Niestety - wywróciła oczyma i ruszyli przez cały plac do kolejnej niespodzianki. Hermiona patrzyła na ogromne grupy wycieczek, które podniecały się nawet na widok gołębi. Zastanawiała się czy ludzie na prawdę przyjechali tutaj coś zwiedzić, czy tylko po to, aby się gdzieś wyrwać...
- Żyjesz? – Usłyszała i przystanęła.
- Oh, przepraszam - odparła szybko i chwyciła jego dłoń. Trzask teleportacji i chwilę później znaleźli się na ogromnym placu przed pięknym zamkiem z widokiem na Sekwanę.
- A oto słynny Luwr. - Machnął dłońmi, a Hermiona aż zaniemówiła. Budynek był na prawdę fantastyczny i z tego, co zdążyła przestudiować przed wyjazdem, był jednym z najstarszych muzeów na świecie. W blasku słońca i na błękitnym niebie prezentował się naprawdę pięknie.
- Na zdjęciach wydaje się mniejszy - stwierdziła i znowu rozbawiła Logana.
- Wy Anglicy jesteście naprawdę uroczy. - Pokręcił głową i ruszyli do przodu, aby Hermiona mogła przyjrzeć się jego konstrukcji. - To jest Hall Napoleona. - Wskazał na szklany stożek, przy którym stało bardzo dużo osób. Hermiona spojrzała na niego i od razu się uśmiechnęła.
- Widzę, że nieźle znasz się na historii każdego budynku.
- Do historii jeszcze nie przeszliśmy – zauważył. - Jak na razie przedstawiam ci architekturę.
- Nie bądź taki przemądrzały - rzuciła i wytknęła mu język.
- Wracając - puścił jej uwagę mimo uszu - tam nad Sekwaną jest pierwsza część Luwru, czyli Denon. Jest to południowe skrzydło. Richelieu - wskazał palcem na drugi koniec budowli - jest to północne skrzydło i leży przy jednej z największych i najpiękniejszych ulic Paryża, czyli Rivoli. - Hermiona kiwnęła głową, że rozumie, a Logan coraz bardziej się rozkręcał. - Przy dziedzińcu wewnętrznym Cour Caree, w zasadzie wokół niego - poprawił się - znajduje się najstarsze zabudowanie pałacu, czyli Sully. To tak z grubsza. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz, zwiedzanie całego Luwru zajmuje zazwyczaj cały dzień, więc dzisiaj już nie zdążymy, chyba, że bardzo pragniesz zobaczyć dziedziniec - zaproponował, ale Hermiona pokiwała przecząco głową.
- Mamy pół roku, zdążysz mi to wszystko pokazać. - Wytknęła mu język, a on zrobił kwaśną minę.
- No tak, pół roku się męczyć...
- CO?!
- Nic, nic - zachichotał i nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, chwycił ją i kolejny raz się teleportowali. Następnym przystankiem tego dnia, a zauważmy, że była już godzina siedemnasta, była główna, reprezentacyjna ulica Paryża.
- Pola Elizejskie - powiedziała Hermiona, gdy stanęli po jednej stronie, obserwując trąbiące samochody i ogromne korki.
- Dokładnie. Mitologia mówi, że jest to miejsce pobytu dusz zmarłych, w tym też herosów. - Spojrzał na nią, udając ducha, a ona uderzyła go lekko w klatkę.
- Tak, ja już duchów się naoglądałam, starczy mi. - Oboje się zaśmieli i ruszyli powoli alejką. Hermiona była ciekawa wszystkiego, śpiewających ptaków, owoców na drzewach, ludzi siedzących na trawie w parku albo spacerujących ze swoimi pupilami. Przyglądała się daniom, które konsumują, gestom, jakie wykonują. To wszystko było dla niej bardzo interesujące i za każdym razem na moment zapominała o Loganie, który musiał ją upominać. Stanęli przy jednej z kawiarni.
- Tutaj serwują najlepsze latte w całym Paryżu - powiedział, a Hermiona spojrzała na budynek z ogromnym szyldem "Baristas de cafe" świecącym się na żółto. Ściany pomalowane były na fioletowo, a piękne rośliny zachęcały do wejścia do środka.
- Pewnie jest cholernie droga - mruknęła Granger, a Logan pokręcił głową.
- Właśnie, że cholernie tania - dodał i złapał jej dłoń, prowadząc do środka. Otworzył jej drzwi i podeszli do długiego baru. Przemiła kelnerka właśnie parzyła dla kogoś kawę, robiąc wzroki ze śmietanki.
- Logan! - zawołała, gdy chłopak odchrząknął.
- Cześć Mel - uśmiechnął się i dali sobie buziaka w policzek. Granger spojrzała na nią nieśmiało.
- Kim jest tym razem ta młoda dama?
- To Hermiona. Hermiono to Mel, moja dobra znajoma - przedstawił, a dziewczęta podały sobie dłonie.
- Co dla was?
- Dwie latte - odparł i wyjął pieniądze, płacąc nimi od razu. Granger spojrzała na niego spode łba.
- Co?
- Mam u ciebie przeogromny dług - burknęła, a on pokręcił głową, wzdychając głęboko.
- Jesteś uparta jak osioł.
- Ty bardziej – wytknęła, robiąc kwaśną minę. Chłopak parsknął śmiechem i objął ją delikatnie ramieniem.
- Pasujemy do siebie idealnie - szepnął, a ona zrobiła zdziwione oczy. Ich chwilkę przerwała Mel, podając dwa wysokie kubki z kawą.
- Proszę gołąbeczki.
- Ale...
- Oczywiście - rzuciła w kierunku Hermiony, mrugając i odeszła do drugiej strony baru. Brązowowłosa siedziała na wysokim krześle, milcząc ze zdziwioną miną.
- Paryż widocznie zaskoczy mnie 
nie raz - stwierdziła i upiła łyk kawy, która faktycznie była pyszna. Logan opowiedział jej trochę o swoich relacjach z Melanie i o historii tej kawiarni. Hermiona chłonęła wszystko jak gąbka, coraz bardziej podziwiając tajemniczość i niezwykłość tego miasta. Poza tym Logan również ją zaskakiwał, z początku nie wyglądał według niej na osobę, która posiada taką ogromną wiedzę. Na szczęście mile przekonała się, że chłopak faktycznie nadaje się do poważniejszych rozmów, a nie tylko wygłupów. Gdy skończyli swoją przerwę, ruszyli dalej. Logan pociągnął ją w jedną z bocznych alejek i doszli do kolejnego, dużego i okazałego budynku.
- A oto Teatr Marginy.
- No w Londynie takiego nie ma – zauważyła, marszcząc brwi, a on parsknął śmiechem. Wyciągnął dwa bilety i podał je dziewczynie. Zdziwiona spojrzała na niego i na nazwę przedstawienia.
- Jezioro Łabędzie?!
- Dokładnie. Może i jest troszkę przereklamowane, ale w sumie nie wiedziałem, jaki masz gust i co lubisz. Kobiety raczej lecą na te takie sztuki, czy coś... - Podrapał się po głowie.
- Aleś ty głupi - powiedziała i rzuciła mu się na szyję, mocno przytulając.
- Oho, a to za co?
- Kocham ten spektakl!
- Naprawdę? - Zdziwił się, dalej trzymając ją w objęciach. Lekko się speszyła i odsunęła na kilka kroków.
- Tak, byłam na nim tylko raz z moim rodzicami - odpowiedziała i od razu posmutniała, bawiąc się papierowymi biletami. Chłopak zmarszczył brwi i podszedł do niej, widząc zmianę jej nastroju.
- Co jest?
- Nic... - Uśmiechnęła się, starając zatuszować smutek, który wypełnił jej serce na to wspomnienie. Za każdym razem, kiedy myślała o rodzicach, łzy same napływały do jej oczu. Chciała być twarda i jakoś to znieść, ale po wojnie wszystko się zmieniło. Odkąd nie potrafiła ich odnaleźć, a poświęciła na to naprawdę dużo czasu, straciła wszelką nadzieję, a w jej sercu pozostał jedynie smutek i żal do wszystkich, przez których musiała wymazać im pamięć. Przełknęła gorzką gulę w gardle i uspokoiła się do tego stopnia, że mogła spojrzeć Loganowi w oczy.
- Naprawdę jest w porządku, może kiedyś ci powiem - wyjaśniła, a on nie naciskał. Przytulił ją delikatnie i ruszyli z powrotem aleją Pół Elizejskich. Przez chwilę szli w milczeniu, a chłopak pokazał jej jeszcze słynny Duży Plac i Mały Plac. Hermiona starał się nie myśleć już o stracie rodziców i o wydarzeniach z wojny, więc zadawała mu nawet najgłupsze pytania, jakie przyszły jej do głowy. Gdy po dwudziestu minutach doszli do Łuku Triumfalnego, Logan aż wyszczerzył zęby.
- Ostatnia atrakcja na dzisiaj - teleportowali się pod sam Łuk, gdyż przejście pod ziemią było przepełnione ludźmi i w życiu by się tamtędy nie przedostali. Stanęli naprzeciwko jednego z ramion i chłopak wskazał na kilka scen, które były wyrzeźbione w budowli.
- To jest Marsylianka, tam dalej, widzisz?
- Tak - pokiwała głową.
- To, to jest Triumf. Napoleon jest koronowany przez boginię zwycięstwa Victorię. - Uśmiechnęła się do niego.
- Na prawdę masz dużą wiedzę. - Wzruszył ramionami.
- Jakbyś chciała, opowiedziałbym ci całą genezę tego Łuku. Wracając, tutaj jest przedstawiona obrona Francji przed koalicją, a tam na końcu Pokój, zawarty w... - urwał myśląc gorączkowo - dobra, nie pamiętam - zaśmiał się, a Hermiona razem z nim.
- A to co obiega cały Łuk? Co to przedstawia? - Wskazała palcem.
- To jest fryz wymarszu i powrotu wojsk w chwale armii francuskiej. Te mniejsze są to sceny z bitew.
- Wow - rzuciła. Jej wzrok powędrował do nazwisk, które zostały wyryte w wielu miejscach.
- Są to nazwiska trzystu osiemdziesięciu sześciu oficerów napoleońskich. Siedmiu z nich to Polacy.
- Naprawdę?
- Tak, a tutaj - wskazał jedno miejsce przy ich nazwiskach - są nazwy pięciu miast polskich. To na pamiątkę.
- Piękne - westchnęła. Logan chwycił jej dłoń i pociągnął w stronę ogromnego pomnika. Stanęli centralnie przed i obserwowali konserwatorów, którzy przygotowywali ogromny znicz.
- Co tu się będzie działo?
- Jest to grób nieznanych żołnierzy i codziennie wieczorem zapalają tutaj ogień, ku ich czci - wyjaśnił i po kilku minutach zapłonął ogromny płomień, rozświetlając cały zabytek. Przez chwilę stali tak w milczeniu, a Hermiona zachwycała się pięknem tego miejsca i wszystkich, które dzisiaj zwiedzili. Zapomniała na moment o całym wyjeździe i po co tutaj w ogóle przyjechała. Zapomniała o kłótni z Ronaldem, za którym tak bardzo tęskniła, zapomniała o Harrym i Ginny, których bardzo teraz potrzebowała. Dopiero, gdy wrócili pod hotel, ogarnęła ją dziwna pustka. Zrozumiała, że przez kolejne sześć miesięcy musi sobie sama ze wszystkim radzić, zmierzyć się ze swoimi słabościami, stawić czoła nadchodzącym niespodziankom. Bała się tego okropnie.
- Dziękuję Logan. - Przytuliła się do niego mocno, co nieco go zdziwiło, ale odwzajemnił uścisk.
- Nie ma za co Hermiono. - Uśmiechnęła się, słysząc swoje imię. Spojrzała na niego i kiwnęła głową, wchodząc po trzech schodkach do szklanych drzwi hotelu.
- Do zobaczenia jutro - zawołał.
- Jutro? - zdziwiła się. Czarnowłosy pokręcił głową i zaśmiał się.
- A jak sama trafisz na uczelnię, sierotko?
- No tak - speszyła się i spuściła delikatnie głowę.
- Czekam tu o siódmej rano! Weź wszystkie papiery. - Pokiwała głową, a gdy chciała na niego spojrzeć, już nigdzie go nie było. Westchnęła i weszła do budynku, w głębi ducha ciesząc się z perspektywy kolejnego dnia spędzonego z Loganem. Gdy leżała już w łóżku, jej myśli krążyły wokół pobytu tutaj. Zastanawiała się, co robią teraz jej przyjaciele i jak będzie wyglądało jej życie we Francji. Jutro miała pojechać do Akademii i obejrzeć uczelnię, na której będzie się uczyć. Przydzielą jej mieszkanie, w który spędzi sześć miesięcy. Czuła lekki strach przed tym wszystkim, ale z drugiej strony, była to dla niej jedna z przygód. Powinna to potraktować, jako dobrą zabawę, przyjemne z pożytecznym. Cieszyła się również na wieść, że Logan jest jej opiekunem, będzie mogła się do niego zwrócić w każdej sytuacji, przynajmniej taką miała nadzieję. Uśmiechnęła się do siebie przed snem i zamknęła oczy, nie mogąc się doczekać kolejnego dnia. 





~*~
Rozdział zabetowała Laoise Tenebris  :) .

Witajcie Kochani! :) Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Dla wyjaśnienia, bo może nie wszyscy zrozumieją, jak na razie akcja toczy się we Francji, gdy Hermiona przyjeżdża na kurs :) .
Bardzo Was proszę o komentowanie tego rozdziału, chociaż zostawieniu po sobie śladu, żebym wiedziała, że ktoś tu jest i czyta :) . Dziękuję za wszystkie miłe słowa i krytykę pod Prologiem :) Jesteście wspaniali :) .
Buziaki, Zou.

18 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdziął.
    Cieszę się, ze zaczęłaś opisywać historię od początku.
    Logan Lacroix- ciekawa postać.
    Mam nadzieję że Hermiona będzie szczęśliwa we Francji.
    Z tego co się domyśliłam w Paryżu jest też Draco i Blaise.
    Ciekawe jak się spotkają.
    Fajnie opisałaś miasto.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze myślisz, oni również tam są, ale reszta to w kolejnym rozdziale! :)) . Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział. Pierwszy to pierwszy dość mało informacji i mało się dzieję, ale z tego co przeczytałam, jestem zmuszona śledzić kolejne rozdziały ;) Draco i Blaise również w Paryżu? Super! Może Casanova wkrótce się zakocha a Blaise wreszcie wydorośleje :D Bardzo fajny styl pisania i ogólnie bardzo ciekawie i przyjemnie.
    Czekam na 2!
    Diabeł
    PS. Czytałam twój poprzedni blog, w którym się zakochałam i mam nadzieję, że i ten podbije moje serce :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny! Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja niewierna!
    Dopiero zauważyłam, że dodałaś coś na bloga! Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
    Zapowiada się niezwykle interesująco. Rozumiem, że ta rozmowa dwóch chłopców, to oczywiście Draco i Blaise.:P Logan to niezwykła postać, mam nadzieję, że do końca pozostanie takim pozytywnym wariatem. Hermiona... Ciekawi mnie co ona dokładnie robi w Paryżu (chyba studiować będzie), jak tam trafiła i o co jej poszło z Ronem. Wiem, że to dopiero początek ale nie mogę się już doczekać.:)
    Zapowiada się fantastycznie, Zou.:)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  5. http://kochaj-i-zyj.blogspot.com/ <------------ zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  6. po prologu myślałam, że Miona wraca do Londynu z tajemnicą, a tu niespodzianka opisałaś pierwszy dzień we Francji
    Draco ze swym wiernym kompanem również w tym samym mieście, już nie mogę się doczekac
    to dopiero początek więc czekam na kolejne rozdziały.

    zapraszam do siebie również dramione :D
    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz ;(
    Co do rozdziału to, zdziwiłaś mnie że Draco jest równiez we Francji, przez cały rodzdział czekałam na ich spotkanie i jestem trochę zawiedziona, że do nie go nie doszło.
    No i jak zawsze Blaise jest przyjacielem Dracona, ale to nic, bo ja go bardzo lubię.
    Ciekawi mie nowa postać Logan, jaką ma rolę do odegrania. Cóż niedługo się pewnie dowiem. Mam tylko nadzieję, że nie namiesza między Hermioną a Draconem.
    Na koniec życzę ci dużo weny i czekam na kolejny rodział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo przyjemny rozdział :) Lekki i sympatyczny, uwielbiam takie! :)

    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział czekam na kolejne :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział~! Już nie mogę się doczekać następnego. Postać Logana od razu wzbudziła moją sympatię :) Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Przyjemnie się go czyta i, przynajmniej we mnie, wzbudza emocje a to jest dla mnie gdy czytam jedna z najważniejszych rzeczy. Ostatnio przeczytałam Twojego poprzedniego bloga i przyznam się, że na epilogu strasznie płakałam ;-; Bardzo mnie wzruszyło to zakończenie >w< Mam nadzieję, że dotrwam tu do końca i, że moje komentarze będą Cię motywować do dalszego pisania.
    Pozdrawiam i życzę weny~! <3
    ----------------------------------------------
    http://dramione-right-here-waiting-for-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo za ten komentarz i Twoją wytrwałość podczas czytania poprzedniego bloga! :*
      Mam nadzieję, że dasz radę, postaram się Cię nie zawieźć :*

      Usuń
  11. Crucio zawitała:) Czytała na bieżąco, ale brak czasu spowodował brak komentarzy. Oczywiście teraz to nadrabiam, należy Ci się to, kochana:) Mam nadzieję, że nie będziesz mocno zła, jak wypiszę plusy i minusy (jeszcze nie mam pojęcia, w jakiej kolejności), bo kilka błędów i nieścisłości rzuciło mi się w oczy, a sama jestem zawsze Ci wdzięczna za szczere komentarze, więc z całych sił postaram się odwdzięczyć się tym samym i Cię nie zawieść.
    1. Bardzo, bardzo podoba mi się Twój pomysł na opowiadanie. Z praktykami Hermiony we Francji się jeszcze nigdy nie spotkałam, nie wiem nawet czy z samymi praktykami gdziekolwiek - w jednym opowiadaniu, które czytałam ostatnio, pojawił się motyw naszej ukochanej Gryfonki, którą zostawia Ron na ślubnym kobiercu, co sprawia, że postanawia ona wyjechać i wraca do Londynu dopiero po czterech latach, nie dając o sobie przez ten cały czas znaku życia. I jak widać, takie tylko opowiadanie mi się skojarzyło z Twoim pomysłem, a jak daleko od niego odbiega - gratulacje!:) Jednocześnie sprawia to, że blog zachęca do wejścia bardziej niż reszta, gdzie powtarzane są te same schematy. Stworzyłaś coś wyjątkowego i za to Merlinie niech będą dzięki!:)
    2. Polubiłam postać Logana, chociaż również zraża mnie on do siebie swoim charakterem... Taki specyficzny, chociaż z wyglądu... Mmm. :)
    3. Nie podoba mi się na razie Hermiona wykreowana w tym opowiadaniu. Była czasami pyskata w szkole, owszem, ale nigdy nie zachowała się jak ktoś, komu "kobiece dni" dają się we znaki. A takie właśnie wrażenie odniosłam, kiedy oschle potraktowała Logana, mimo że jedynie na nią wpadł i się spóźnił - zważywszy, że sama mieszkała w Londynie, sama powinna być do korków przyzwyczajona. Ale z drugiej strony sama później przeprasza i wyjaśnia, że nigdy tak się nie zachowywała i najpewniej związane to było ze zmęczeniem, stresem i innymi czynnikami, więc jestem w stanie to zrozumieć:) Brawo, brawo!
    4. Za to nie jestem w stanie zrozumieć jej niewiedzy. Hermiona i braki w wiedzy nie idą ze sobą w parze, niestety. Od pierwszego roku udowodniła wszystkim, że wie wszystko i na każdy temat. Można wspomnieć o jej inteligencji, ale także o bystrości umysłu - chociażby kiedy Bazyliszek grasował w rurach zamku, ona jako pierwsza domyśliła się, co się dzieje i chodziła z lusterkiem (bo gdzie Hermiona i przeglądanie się na korytarzu) oraz zostawiła informacje Harry'emu i Ronowi, żeby rozwiązali pozostałą część zagadki. Nie wyobrażam sobie, żeby mogła nie wiedzieć nic o Francji - to znaczy o budynkach, architekturze i historii - skoro wysłała dokumenty na praktyki. Hermiona, która się pyta, co to jest, a co tamto, zamiast sama się wciąć (o dziwo bez podnoszenia ręki:P) to nie Hermiona. To byłaby przeciętna dziewczyna wysłana do Paryża w ramach zwiedzania, a nie na całe pół roku. Bo jestem prawie że pewna, że przeryłaby ona wszystkie książki istniejące na świecie, byleby wiedzieć wszystko. Nie dodając faktu, że jej rodzice byli mugolami, i chociaż nie ze względu na czarodziejski świat, a mugolski, chciałaby się dowiedzieć większości rzeczy. Taka moja opinia przynajmniej i z tym zawsze kojarzę/kojarzyłam/będę kojarzyć Hermionę.
    5. Odniosłam takie dziwne wrażenie (nie bądź zła, błagam:P), że Hermiona zrobiła się jakaś, mówiąc-pisząc brzydko, łatwiejsza. To znaczy przytula się i obejmuje mężczyznę poznanego tego samego dnia, kiedy (ach, przytoczę fakt z filmu) chwyciła za rękę, i to z powodu paniki, w trzeciej części. Nie mówię, że ma być osobą cnotliwą, bo ludzie się zmieniają, ale po prostu strasznie mi się to gryzło. Nie przypisałabym takiego zachowania do jej osoby - raczej, że on ją objął i uratował przed nadjeżdżającym samochodem (to nic, że się aportowali cały czas:D) czy coś w tym stylu - tj. zachowanie spowodowane przypadkiem, a nie zrobione celowo i to kilka razy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6. Napisałaś, że Hermiona ucieszyła się, kiedy zobaczyła sztukę, na jaką mają bilety ("Jezioro Łabędzie"), jednocześnie przypominając sobie, że pierwszy i ostatni raz, kiedy na takowej sztuce była, miał miejsce dawno temu i to jeszcze z rodzicami, którymi do tej pory nie była w stanie odnaleźć. Okej, w porządku, ale gdzie jakieś zdanie kończące ten temat? Typu "wyszli z teatru i poszli...", a jest jedynie mowa o tym, że dostała bilety, ucieszyła się, po czym udali się w inną stronę, a ten wątek już nie był ani razu poruszany. Nie ma wyjaśnione, czy oni wyszli z tego spektaklu (wszystko dzieje się jednym ciągiem), ani że jest w innym terminie, więc nie mam pojęcia, co powinnam odnośnie tego myśleć. :)
      7. Okej, teraz tylko króciutko - naprawdę miesza się z na prawdę. Oczywiście tylko i wyłącznie pierwsza forma jest poprawna, więc nie wiem dlaczego takie błędy wkradły się do rozdziału. A w tym fragmencie jest zbyt wiele powtórzeń tego słowa:
      "Budynek był --na prawdę-- (naprawdę) fantastyczny i z tego, co zdążyła przestudiować przed wyjazdem, był jednym z najstarszych muzeów na świecie. W blasku słońca i na błękitnym niebie prezentował się --naprawdę-- pięknie.
      - Na zdjęciach wydaje się mniejszy - stwierdziła i znowu rozbawiła Logana.
      - Wy Anglicy jesteście --naprawdę-- uroczy."
      I jeszcze odnośnie tego słowa, tu przecinek:
      "- Logan, wiem, że nie byłam za miła, przepraszam naprawdę." - "[...] przepraszam, naprawdę" powinno być, zważywszy na fakt, jak to zdanie byłoby wypowiedziane.
      8. Okej, teraz nieco dłużej. Pomijając niewiedzę Hermiony przy Łuku Triumfalnym (co mnie się nie podobało, że Panna-Wiem-To-Wszystko wskazywała palcem, pytając, co to jest, ale to już sama wiesz:P), to nurtuje mnie jedna rzecz (akurat przy tym akapicie:D). Mowa tutaj o polskich oficerach. Moim skromnym zdaniem nie powinno być o nich w ogóle mowy w tym wątku, tak samo jak o polskich miastach. Co innego, jeżeli byłoby zaznaczone ich pochodzenie z tego zakątku świata, wtedy być może nie wydawałoby się dziwne, że wspomina akurat o tym kraju. Ale to jest tak, jakbym poszła zwiedzać do innego państwa, a ktoś informowałby mnie - zamiast o żołnierzach angielskich (patrząc, ze stamtąd właśnie pochodziła Hermiona) - o polskich oficerach, mocno bym się zdziwiła, a nie mówiła ciekawe, skoro prócz położenia na mapie Polska ma niewiele wspólnego z Wielką Brytanię, żeby Gryfonce była ta wiedza niezbędna. Można na koniec rozdziału podać taką informację, że na tym własnie łuku tyle i tyle to Polacy et cetera, ale nie w opowiadaniu, które nie licząc faktu, że w pięknym ojczystym języku jest pisane, nie ma nic wspólnego z naszym krajem. Wszystko dzieje się w Anglii(Londyn)/Francji(Paryż) i na tych informacjach powinniśmy bazować, a nie wplatać w opowiadanie wątek Polski, chyba że jakieś drobnostki z wprowadzeniami, typu, że taka drużyna quidditcha pochodzi z Polski albo jakiś pracownik na Pokątnej ma polskie korzenie. Oczywiście to Ty kreujesz i piszesz te opowiadanie, ja tylko piszę swoje uwagi z perspektywy czytelnika, których nie musisz brać pod uwagę:)
      9. Dobra, już Cię tak nie męczę. Jeszcze dwa (włącznie z tym) punkty i daję Ci spokój!
      "Jest to grób nieznanego żołnierza i codziennie wieczorem zapalają tutaj ogień, ku ich czci" - albo grób nieznanych żołnierzy i wtedy w porządku, albo drugą część zdania zamienić "ku jego czci". To mnie gryzie lekko.
      10. Przecinki:
      "- Dziękuję, Logan. - Przytuliła się do niego mocno, co nieco go zdziwiło, ale odwzajemnił uścisk.
      - Nie ma za co, Hermiono." - już dodałam, bo brakowało ich między imionami. Taka jest zasada, że powinni się tam znaleźć i już. :)
      Ogólnie rozdział na plus i nie muszę dodawać, że strasznie się wciągnęłam, chociaż ten komentarz piszę od półgodziny i w końcu dotarłam na koniec. Wybacz za tyle uwag, ale mam nadzieję, że nie zmienią one Twojego stosunku do mnie:) Pozdrawiam serdecznie i lecę komentować następny. Buziaki!:*

      PS Za błędy przepraszam, starałam się pisać to szybko, żeby zdążyć wszystko skomentować.

      Usuń
    2. Błąd się wkradł w 5. punkcie - chodziło o to, że chwyciła ona Rona w trzeciej części, kiedy bała się o Harry'ego, który miał wsiąść na hipogryfa. Oczywiście chwilę później rękę cofnęła.

      Usuń
    3. 6. - których*
      8. - Wielką Brytanią*
      10. - powinny*

      Chyba tyle, wybacz za tyle poprawek:)

      Usuń
    4. Oczywiście krytyka mile widziana, bardzo się cieszę, że wymieniasz spostrzeżenia, które zauważyłaś. Co do niewiedzy Hermiony, to faktycznie gdzieś mi tam to uciekło, muszę przyznać.
      Jeśli chodzi o Logana - cieszę się niezmiernie, że wzbudził w Tobie takie emocje, bo o to właśnie chodziło :D. Z czasem wszystko się z tą postacią wyjaśni, nie będzie on do końca taki, jak może się wydawać.
      Spektakl Jezioro Łabędzie - przyznam, że nie dopracowałam tego fragmentu, ale bohaterowie na nim nie byli, dopiero się tam wybiorą, ale to w swoim czasie! :)
      Może źle to teraz odbierzesz, ale specjalnie napisałam o żołnierzach polskich, żeby nie tylko wpleść to w historię Dramione, ale też przedstawić ją troszkę z innej perspektywy. Wiem, że tego nie powinno tutaj być, jednakże kilka razy spotkałam się już z niewiedzą na temat Łuków Triumfalnych we Francji i dlatego chciałam to sprostować. Faktycznie, mogło to być oznakowane gwiazdką, ale dziękuję za spostrzeżenia.
      Przecinki - to jest mój koszmar od małego i chyba naprawdę nigdy nie wbiję sobie ich do głowy. Są moją zmorą i raczej będą jeszcze przez długi okres czasu, dopóki nie wyuczę się ich na pamięć! :) .
      Dziękuję za cały komentarz, to wiele dla mnie znaczy. Zauważasz rzeczy i drobnostki, których ja nie widzę przy pisaniu, ani po kilkakrotnym czytaniu. Pomaga mi to w pisaniu kolejnych rozdziałów, dlatego bardzo jeszcze raz dziękuję.

      P.S Rozdział ogólnie jest zabetowany, natomiast wiem, że Bety też nie są robotami, ani maszynami.
      Tym bardziej dziękuję, bo musiałaś się nieźle napracować, żeby te wszystkie błędy wypisać! :)

      Usuń
  12. Heej ! Komentuję trochę po czasie ale to nic !
    Znalazłam tego bloga w Spamie u DiaMent i opis mi się bardzo spodobał , no więc jestem :D !
    Rozdział świetny . Ahh, ten Logan <3 Może coś między nimi będzie ? No i ciekawa jestem jak Miona sobie poradzi na tej uczelni .
    Lecę czytać dalej :****
    /DramiLoveStory

    OdpowiedzUsuń