piątek, 11 kwietnia 2014

Prolog



            Życie potrafi zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni w dniu, który mógłby być najzwyklejszym w naszym życiu. Płata nam figle i nie patrzy czy nam się to podoba, czy nie. Nie pyta o zdanie, po prostu wywraca je do góry nogami i przechodzi przez nasz porządek i harmonię jak tornado, aby wszystko zmienić. Czy to wychodzi na dobre? 
            Hermiona Granger jest jedną z osób, które mogłyby się na ten temat wypowiedzieć, a nawet napisać o tym książkę. Życie po wojnie było dla niej, jak zapewne dla wszystkich, koszmarnym snem, z którego chciała się obudzić. Voldemort poległ podczas pojedynku z Harrym Potterem, który został okrzyknięty bohaterem. Na całym świecie zapanował spokój i harmonia, dla czarodziei był to czas wolności i naprawy swoich błędów. Jednak co z tego,  jeżeli podczas bitwy właśnie te najukochańsze osoby poświęciły swoje życie? Jaka jest w tym wszystkim sprawiedliwość? Te i inne pytania nurtowały Hermionę, odkąd wróciła do Nory. Żyła wspomnieniami, bała się uwierzyć w nowe jutro, dręczyły ją myśli, że każdy kolejny dzień mogłaby spędzić z Fredem, Tonks czy Lupinem. Z czasem nauczyła się z tym żyć. Zrozumiała, że nie można wiecznie myśleć o przeszłości, ale trzeba zacząć patrzeć w przyszłość. Tak dobrze jej znane słowa Dumbledora, które wspominał Harry każdego dnia, gdy razem spacerowali, uciekając od strapionych dusz, powtarzała teraz sobie jak mantrę, były dla niej mottem. "Nie żałuj umarłych Harry, żałuj żywych, a przede wszystkim tych, którzy żyją bez miłości ". Albus słynął ze swoich proroczych i bardzo wyszukanych sentencji, dlatego Gryfonka od razu zauważyła, że ta myśl ma również drugie dno. Nie zastanawiała się jednak nad nim, po prostu w nie uwierzyła. Zapragnęła pomagać ludziom, bo to pozwalało jej na ucieczkę od rozpaczy. Zajęła się cierpieniem innych, aby zagłuszyć swoje. Poskutkowało, jednak nie spodziewała się tego, że jej rewolucja życiowa nastąpi tak szybko i w tak drastyczny sposób.
            Dwa miesiące po zakończeniu bitwy spędziła wraz ze swoimi przyjaciółmi na odbudowie Hogwartu. Każdego dnia pomagali, sprzątali, wkładali mnóstwo swojej energii i siły, aby potem regenerować się wieczorami w potulnej, lecz przepełnionej smutkiem Norze. Życie w rozpaczy stawało się zarazem monotonią i utrapieniem. Harry dostał pracę w biurze Aurorów, a Ginny rozpoczęła grę w Qudditcha w drużynie Harpii. Ronaldowi nie poszczęściło się jednak jak tej dwójce, musiał dużo razy powtarzać egzaminy Aurorskie, aby dostać posadę, niestety nie jako Auror, ale dochodzeniowy w Departamencie Tajemnic. Hermiona zaś złapała jakąś dorywczą pracę w księgarni Esy i Floresy. Życie toczyło się dalej, spotykali się zawsze wieczorami i najczęściej rozmawiali o pracy, unikając tematu poległych i wspomnień, które dopiero się zasklepiały w ich sercach.

            Dwunasty czerwca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty rok. To był ten dzień, w którym Hermiona wstała z łóżka, a jej życie stanęło do góry nogami. W kuchni na blacie czekał na nią list, a przy stole,  jak gdyby nigdy nic, w najlepsze gaworzyli sobie jej przyjaciele. Nie pytając o nic,  sięgnęła po kopertę, a niebieskie pochyłe pismo sprawiło, że jej serce drgnęło niebezpiecznie. Zaraz po zakończeniu wojny wysłała swoje papiery do Francji, na kurs magomedyczny. Miała nadzieję, że po zdaniu owutemów dostanie się tam, była to dla niej ogromna szansa, papier, który przepuszczał ją do jej marzeń. Zrozumiała, że medycyna to jest to, co chce robić w życiu, a uświadomiła jej to wojna. Pomoc ludziom rannym i rodzinom poległych sprawiała jej w pewnym sensie radość. Dawało jej satysfakcję to, że w jakikolwiek sposób może komuś pomóc, dlatego, widząc teraz francuską pieczęć, drżała na całym ciele. Gdy przeczytała list z propozycją półrocznego stażu we Francji, nie mogła opanować podekscytowania. Nie omieszkała czekać z informacją do wieczora, dlatego oznajmiła to przyjaciołom zaraz po przeanalizowaniu listu. Harry i Ginny wręcz pałali entuzjazmem, cieszyli się, że Granger wreszcie zajmie się czymś, co na prawdę chciałaby robić, oderwie ją to od nieprzyjemnych myśli, a życie zacznie toczyć się w jeszcze lepszym kierunku. Niestety Ronald nie podzielał tej radości. Gdy dwójka jego przyjaciół skończyła jej gratulować, on wszczął kłótnię na temat ich związku i absurdalnego pomysłu, jakim był wyjazd. Hermiona zdawała sobie sprawę, że ta opcja zaważy na jej relacjach z Ronem, ale nie spodziewała się, że aż tak mocno. Szalka się przebrała kolejnego dnia, gdy Gryfonka zdecydowała, że wyjeżdża. W głębi serca miała ogromną nadzieję, że Rudzielec to zrozumie i jakoś to przetrwają... niestety. Przez cały tydzień, który został Hermionie do wyjazdu, nie odzywał się do niej, mimo że wielokrotnie go o to prosiła. Na zmianę udawał oburzonego i smutnego, lecz tak na prawdę z jego serca biła czysta zazdrość. Jak bardzo chciał mieć ją tylko na własność i przy sobie już do końca życia? Ta chciwość i duma nie pozwoliły mu na jakiekolwiek przyjęcie przeprosin, a nawet na pożegnanie się z nią w dniu wyjazdu. Na lotnisko została odprowadzona przez Harry'ego i Ginny, którzy starali się ją wspierać. Cały entuzjazm wyparował po jednym tygodniu kłótni i sprzeczek. Czuła się rozdarta w środku, serce pragnęło zostać w Londynie przy Ronaldzie, którego przecież kochała, a rozum nakazywał jechać i spełniać marzenia. Może, gdyby nie upartość Rudzielca oraz jej cholernie wielka duma, zostałaby, nie skończyłaby kursu i dalej pracowałaby w księgarni Esy i Floresy.
            Dzisiaj jest dwudziesty grudnia dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty rok. Hermiona Granger właśnie wysiadła z samolotu na lotnisku w Londynie, kurczowo trzymając swoją małą torebeczkę i rolkę pergaminu. Wróciła po półrocznej nieobecności z ogromnym doświadczeniem nie tylko zawodowym, ale i życiowym. Francja wpłynęła na nią na kilka różnych sposobów, o których jeszcze się nie przekonała. To, czego tam doświadczyła,  zostanie tylko i wyłącznie z nią. Przygody  i wiele niespodzianek, które ją tam spotkały, zmieniły jej wnętrze duchowe i sposób postrzegania całego świata. Zrozumiała też bardzo ważną rzecz, że entre la haine et amour il est très mince ligne*.
             Przede wszystkim Hermiona Granger wydoroślała. 

~*~

*że pomiędzy nienawiścią a miłością jest bardzo cienka linia. 


~*~

Prolog jest edytowany.
Zabetowany przez Laoise Tenebris :) . 
Dziękuję bardzo kochana :). 

19 komentarzy:

  1. Tak się cieszę, że wróciłaś!
    Prolog przecudowny, od razu mnie zaciekawiłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak cudownie ze z nami znowu jestes. Prolog ciekawy o czekam na rozdzialy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza drobnymi, ale rzucającymi sie w oczy, błędami językowymi/stylistycznymi nie dało się nie zauważyć złego przytoczenia słów Dumbledore'a. Poprawna wersja: Nie żałuj umarłych, ale żywych, szczególnie tych żyjących bez miłości. Taka mała sugestia: popracuj ze słownikiem albo znajdź betę :] i najpierw sprawdzaj w internecie albo książkach cytaty, jeśli już jakieś zamieszczasz. Pozdrawiam, Ka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) . Jeżeli chodzi o cytat, masz rację. Popełniłam błąd, dopiero gdy mi to powiedziałaś, faktycznie go zauważyłam. Jeżeli chodzi o inne, byłoby mi miło, jakbyś je wypisała :) . Rozumiem, że robię błędy, a bety w dalszym ciągu szukam, dlatego z chęcią zobaczę, co jeszcze jest nie tak w mojej pisowni :) .

      pozdrawiam, Zou.

      Usuń
    2. Nie ma problemu. Postaram się wszystko wypisać w niedzielę.
      Pozdrawiam, Ka. :]

      Usuń
    3. Dziękuję Ci bardzo, czekam z niecierpliwością! :)

      Usuń
  4. Wspaniały prolog.
    Cieszę się, że mogę być z tym opowiadaniem od początku.
    Ta historia zapowiada się bardzo ciekawie.
    Świetnie opisałaś bohaterów i ich uczucia.
    Podoba mi sie postać Hermiony.
    Jestem ciekawa jak było we Francji i co się wydarzy.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  5. AAA. Wracasz!
    Od początku intrygujesz.:)
    Czekam na kolejne rozdziały.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zou, jak dobrze Cię widzieć. :)

    -----clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. No to zaczynamy, cieszę się ze jest kolejny blog, kolejne opowiadanie, które pewnie będzie równie udane jak poprzednie :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest bardzo fajnie, jest inaczej- podoba mi się. Szablon jest cudowny; czego chcieć więcej? Już chyba tylko pierwszego rozdziału ^.^
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ;) Przyznam się szczerze, że nie czytałam twojego pierwszego bloga, więc nie mam pojęcia jak piszesz.
    Prolog bardzo ciekawy i już na wstępie zachęciłaś mnie do dalszej lektury, zastanawiam się co takiego działo się we Francji.
    I czekam na spotkanie Draco i Hermiony.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Co z człowiekiem robi nuda, kiedy w niedzielny wieczór zamiast uczyć się Historii Prawa, zaczyna sobie przeglądać blogosferę. A jak już wpadłam, to może wypadałoby po sobie zostawić jakiś komentarz~

    Rzuciło mi się w oczy trochę błędów, nie byłabym sobą, gdyby ich nie wypisała, ale może to dopiero potem. Jak Cię jakoś urażę, to przepraszam, wirtuozem pisarstwa nie jestem - jestem jedynie zrzędną, która sobie lubi pozrzędzić. ( Wręcz kocham, to taka pasja zaraz po czytaniu książek~ )
    Ten prolog był strasznie... suchy. Taki, streszczeniowy mogłabym rzec. Coś takiego można przeczytać w wydaniach lektur z Grega, których osobiście nienawidzę. No niby próbowałaś tutaj wpleść jakieś emocje, ale szczerze mi się nie udzieliły. Może fajniej by było, gdybyś w prologu przedstawiać taką argumentację "dlaczego Hermiona zdecydowała się wyjechać do Francji", opisała po prostu jakąś scenę pożegnania Harry'ego, Ginny i Hermiony albo dokładny moment powrotu Hermiony, która wspomina odległe czasy? Nie lubię, kiedy w opowiadaniach nie podoba mi się prolog. Prolog musi być chwytliwy, bo potem od razu zniechęcam się do opowiadania.
    Fabularnie trudno mi coś powiedzieć, bo oprócz tej streszczonej przyszłości dajesz nam tylko domysły, że będzie to Dramione i że Hermiona wraca z Francji. I czemu na każdym blogu, na którym akurat miałam sposobność być oraz coś przeczytać, Ron jest przedstawiany jako jakaś wredna, ruda fajtłapa, która wszystkim zazdrości? ;<

    Jeśli chodzi o stronę techniczną - popracowałabym nad płynnością narracji. Spróbuj być trochę bardziej oryginalna. Początek mi się ani trochę nie podobał. Brzmi strasznie... tandetnie? No, chyba to słowo akurat dosadnie to wyraża. Nie chcę Cię tu jakoś denerwować, deprymować, czy coś w tym stylu, ale brakuje Ci płynności w tej narracji, jakiegoś świeżego oka. Te zdania są takie... szkolne, jakbyś za wszelką cenę próbowała upchnąć w myśli w taki sztywny schemat. Wiem, że tego nie da się opanować w pięć minut - mi takie ćwiczenia zabrały z siedem lat życia i dalej tak średnio sobie radzę - ale trzeba ćwiczyć. Pisać. Czytać. Obserwować otoczenie~ Przyuważyłam również Twoją tendencję do lubienia wyliczeń. Czasami mniej
    oznacza więcej.
    Nadużywasz też "i" oraz wszelkich odmian "który". Ale ja już przestaję się czepiać. Jeśli piszesz to opowiadanie wyłącznie dla przyjemności, to olej ten komentarz. Dobra zabawa przy pisaniu jest ważniejsza od poprawności, bo jeśli na siłę będziesz się zmuszać do poprawiania wszystkiego, to zamiast się z tego radować, to będziesz podchodzić do pisania jak do nudnej, denerwującej roboty, przysparzającej Ci wyłącznie problemów.

    Życzę powodzenia w dalszym blogowaniu. ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, że nie zaskoczył mnie Twój komentarz, ale przyjęłam go z miłym szokiem. Krytyka jest bardzo ważna, wtedy widzę jakie błędy popełniam. Zdaję sobie sprawę z tego, że prolog do najlepszych nie należy, ponieważ ja nigdy nie umiałam ich pisać. Na moim poprzednim blogu nie ma ani prologu, ani epilogu. Dla jednych może się wydawać, że skoro już skończyłam pierwszego, to napisanie drugiego będzie bułką z masłem. A otóż nie, ja się wciąż uczę, jest mi ciężko się przełamać i zgodzę się z Tobą, mam wiele problemów z samą pisownią. Ale właśnie robię to, bo to lubię, sprawia mi to przyjemność. Nie powiem, chciałam aby mój drugi blog odbiegał od pierwszego, był lepszy i fajniejszy, ale chyba przesadziłam. To ma być dla mnie zabawa i Ty mi to uświadomiłaś. :)
      Dziękuję za szczere słowa. :)

      Usuń
  11. Prolog zachęca do ciekawa, być może Ron w prawie każdym opowiadaniu jest idiotą, bo... No bo jest idiotą. Zero wyrozumiałości czy jakiegokolwiek wsparcia - jego życiowa mantra. Twoją twórczość bardzo cenię, tak jak i Twoją osobę, żałuję też, że nie komentowałam Twoich rozdziałów na poprzednim blogu. Wytłumaczenia będą słabe, jednak mam nadzieję na pokutę w formie każdego komentarza na tym blogu - tak nieładnie z mojej strony, bo Ty przy mnie cały czas jesteś, kochana:) Więc wracając, bo paskuda musiała jak zwykle dodać coś z innej bajki, prolog przyjemnie się czytało, kilka osób wcześniej wspomniało o powtórzeniach, ale ja nie jestem tą złą (przynajmniej nie dzisiaj) i po prostu napiszę, że z niecierpliwością oczekuję na ciąg dalszy. Byleby szybko, kochana - nie każ Nam długo czekać. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak mi miło widząc Twój komentarz u mnie :) Nie mam Ci absolutnie tego za złe, widzę adres mojego bloga u Ciebie w czytanych, co jest dla mnie wyróżnieniem i wiem, że zaglądasz i absolutnie mnie to cieszy :) .
      Dziękuję za szczerość, wiem że jeżeli coś Ci nie pasuje to, to powiesz i wierzę, że w razie czego mogę liczyć na Twoją szczerą opinię :).

      Usuń
  12. Ciekawy prolog, jeszcze tu wpadnę, podoba mi się, będę śledzić tę historię. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  13. bardzo ciekawie zapowiada się prolog i mam nadzieję, że tak pozostanie dalej

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń